

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
Dalsze istnienie serwisu jest możliwe jedynie dzięki niewielkim, dobrowolnym wpłatom od użytkowników. Prosimy Cię zatem o rozważenie wsparcia nas poprzez serwis Zrzutka.pl abyś miał gdzie oglądać swoje ulubione filmy ;) Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany

edit.
Teraz coś mi przyszło do głwy. Wy tutaj operujecie jakby ogólna suma pieniędzy na rynku była niezmienna, stała. Tak nie jest. Pamiętajcie też, że pieniądze mają wartość dopóki mają pokrycie w towarach, czy innych rzeczach materialnych lub usługach.
Tu taki ciekawy artykół:
Możecie się przekonać, iż wartość i masa produkcji rosną z roku na rok, że rosną siły wytwórcze pracy narodowej i że suma pieniędzy, niezbędna dla obiegu tej wzrastającej produkcji, wciąż się zmienia. Co jest słuszne dla wyników całego roku i dla rozmaitych porównywanych ze sobą lat, to jest także słuszne dla każdego przeciętnego dnia w roku. Masa lub wielkość produkcji narodowej wciąż się zmienia. Nie jest to wielkość stała, lecz zmienna, i pomijając nawet ruch ludności, musi tak być na skutek ciągłych zmian w nagromadzaniu kapitału i w siłach wytwórczych pracy. Jest całkiem słuszne, że jeśliby dziś nastąpił wzrost ogólnego poziomu płac, to wzrost ten, bez względu na jego dalsze następstwa, sam przez się nie zmieniłby bezpośrednio sumy produkcji. Wyszedłby on przede wszystkim z istniejącego stanu rzeczy. Jeżeli jednak produkcja narodowa bywa wielkością zmienną, a nie stałą przed wzrostem płac, to i po podwyższeniu płac pozostanie zmienna, a nie stała.
Przypuśćmy jednak, że masa produkcji narodowej byłaby stała, a nie zmienna. Nawet i wtedy to, co nasz przyjaciel Weston uważa za logiczny wniosek, pozostałoby tylko nieuzasadnionym twierdzeniem. Jeżeli mam określoną liczbę, powiedzmy 8, to absolutne granice tej liczby nie przeszkadzają zmianom względnych granic między jej częściami. Jeżeli zysk wynosi 6, a płaca 2, to płaca mogłaby wzrosnąć do 6, a zysk spaść do 2, a jednak suma ogólna pozostałaby równa 8. Tak więc stałość masy produkcji nie może bynajmniej świadczyć o niezmienności sumy płac. Jakżeż wobec tego dowodzi tej niezmienności nasz przyjaciel Weston? Po prostu twierdząc, że tak jest.
Ale przyjąwszy nawet, że jego twierdzenie jest słuszne, to powinno by ono działać w dwu kierunkach, podczas gdy on każe mu działać tylko w jednym kierunku. Jeżeli suma płac jest wielkością stałą, to nie może ona być ani powiększona, ani zmniejszona. Jeżeli zatem robotnicy postępują nierozumnie usiłując wymóc przejściową podwyżkę płacy, to niemniej nierozumnie postępują kapitaliści usiłując wymóc przejściową obniżkę płacy. Nasz przyjaciel Weston nie przeczy, że w pewnych okolicznościach robotnicy mogą wymóc podwyżkę płac, ale ponieważ suma płac jest ustalona prawem natury, przeto musi nastąpić reakcja. Z drugiej jednak strony, wie on również, że kapitaliści mogą wymóc obniżkę płacy i faktycznie też bezustannie do tego dążą. W myśl prawa niezmienności płac musiałaby w tym wypadku nie mniej niż w poprzednim nastąpić reakcja. Robotnicy postępowaliby więc słusznie występując przeciw usiłowanym lub faktycznie dokonanym obniżkom płac. Postępowaliby więc słusznie także i wówczas, jeśliby domagali się podwyżki płac, gdyż wszelka reakcja przeciw obniżaniu płac jest akcją o ich podwyższanie. W myśl własnej zasady obywatela Westona o niezmienności płacy robotnicy powinni by zatem w pewnych warunkach łączyć się i walczyć o podwyższenie płacy.
Jeżeli odrzuca on ten wniosek, to musi też zrezygnować z przesłanki, z której on wypływa. Nie wolno mu mówić, że suma płac jest wielkością stałą, ale że chociaż nie może i nie powinna ona wzrastać, to może i musi spadać, ilekroć kapitałowi dogadza ją obniżyć. Jeżeli kapitaliście spodoba się żywić was kartoflami, zamiast mięsem, i owsem, zamiast pszenicą, musicie uznać jego wolę za prawo ekonomii politycznej i poddać się jej. Jeżeli w jednym kraju, np. w Stanach Zjednoczonych, poziom płac jest wyższy niż w innym, np. w Anglii — to winniście te różnice poziomu płac tłumaczyć różnicą między wolą kapitalisty amerykańskiego a wolą kapitalisty angielskiego — metoda, która niezmiernie uprościłaby badanie nie tylko ekonomicznych, ale też i wszelkich innych zjawisk.
Lecz nawet w tym wypadku moglibyśmy zapytać, dlaczego wola kapitalisty amerykańskiego różni się od woli kapitalisty angielskiego. I ażeby odpowiedzieć na to pytanie, musicie wyjść poza dziedzinę woli. Klecha może powiedzieć, że Bóg chce jednej rzeczy we Francji, a innej w Anglii. Gdybym zaś zażądał od niego wyjaśnienia mi tej dwoistości woli, mógłby mieć czelność odpowiedzieć, że wolą Boga jest mieć inną wolę we Francji, a inną w Anglii. Ale nasz przyjaciel Weston z pewnością nie ucieknie się do takiej argumentacji, która jest zupełnym zaprzeczeniem wszelkiego rozsądku.
Wola kapitalisty polega naturalnie na tym, by wziąć możliwie najwięcej. Ale nasze zadanie polega nie na tym, by gadać o jego woli, lecz na tym, by zbadać jego siłę, granice tej siły i charakter tych granic.

Możecie się przekonać, iż wartość i masa produkcji rosną z roku na rok, że rosną siły wytwórcze pracy narodowej i że suma pieniędzy, niezbędna dla obiegu tej wzrastającej produkcji, wciąż się zmienia. Co jest słuszne dla wyników całego roku i dla rozmaitych porównywanych ze sobą lat, to jest także słuszne dla każdego przeciętnego dnia w roku. Masa lub wielkość produkcji narodowej wciąż się zmienia. Nie jest to wielkość stała, lecz zmienna, i pomijając nawet ruch ludności, musi tak być na skutek ciągłych zmian w nagromadzaniu kapitału i w siłach wytwórczych pracy. Jest całkiem słuszne, że jeśliby dziś nastąpił wzrost ogólnego poziomu płac, to wzrost ten, bez względu na jego dalsze następstwa, sam przez się nie zmieniłby bezpośrednio sumy produkcji. Wyszedłby on przede wszystkim z istniejącego stanu rzeczy. Jeżeli jednak produkcja narodowa bywa wielkością zmienną, a nie stałą przed wzrostem płac, to i po podwyższeniu płac pozostanie zmienna, a nie stała.
Przypuśćmy jednak, że masa produkcji narodowej byłaby stała, a nie zmienna. Nawet i wtedy to, co nasz przyjaciel Weston uważa za logiczny wniosek, pozostałoby tylko nieuzasadnionym twierdzeniem. Jeżeli mam określoną liczbę, powiedzmy 8, to absolutne granice tej liczby nie przeszkadzają zmianom względnych granic między jej częściami. Jeżeli zysk wynosi 6, a płaca 2, to płaca mogłaby wzrosnąć do 6, a zysk spaść do 2, a jednak suma ogólna pozostałaby równa 8. Tak więc stałość masy produkcji nie może bynajmniej świadczyć o niezmienności sumy płac. Jakżeż wobec tego dowodzi tej niezmienności nasz przyjaciel Weston? Po prostu twierdząc, że tak jest.
Ale przyjąwszy nawet, że jego twierdzenie jest słuszne, to powinno by ono działać w dwu kierunkach, podczas gdy on każe mu działać tylko w jednym kierunku. Jeżeli suma płac jest wielkością stałą, to nie może ona być ani powiększona, ani zmniejszona. Jeżeli zatem robotnicy postępują nierozumnie usiłując wymóc przejściową podwyżkę płacy, to niemniej nierozumnie postępują kapitaliści usiłując wymóc przejściową obniżkę płacy. Nasz przyjaciel Weston nie przeczy, że w pewnych okolicznościach robotnicy mogą wymóc podwyżkę płac, ale ponieważ suma płac jest ustalona prawem natury, przeto musi nastąpić reakcja. Z drugiej jednak strony, wie on również, że kapitaliści mogą wymóc obniżkę płacy i faktycznie też bezustannie do tego dążą. W myśl prawa niezmienności płac musiałaby w tym wypadku nie mniej niż w poprzednim nastąpić reakcja. Robotnicy postępowaliby więc słusznie występując przeciw usiłowanym lub faktycznie dokonanym obniżkom płac. Postępowaliby więc słusznie także i wówczas, jeśliby domagali się podwyżki płac, gdyż wszelka reakcja przeciw obniżaniu płac jest akcją o ich podwyższanie. W myśl własnej zasady obywatela Westona o niezmienności płacy robotnicy powinni by zatem w pewnych warunkach łączyć się i walczyć o podwyższenie płacy.
Jeżeli odrzuca on ten wniosek, to musi też zrezygnować z przesłanki, z której on wypływa. Nie wolno mu mówić, że suma płac jest wielkością stałą, ale że chociaż nie może i nie powinna ona wzrastać, to może i musi spadać, ilekroć kapitałowi dogadza ją obniżyć. Jeżeli kapitaliście spodoba się żywić was kartoflami, zamiast mięsem, i owsem, zamiast pszenicą, musicie uznać jego wolę za prawo ekonomii politycznej i poddać się jej. Jeżeli w jednym kraju, np. w Stanach Zjednoczonych, poziom płac jest wyższy niż w innym, np. w Anglii — to winniście te różnice poziomu płac tłumaczyć różnicą między wolą kapitalisty amerykańskiego a wolą kapitalisty angielskiego — metoda, która niezmiernie uprościłaby badanie nie tylko ekonomicznych, ale też i wszelkich innych zjawisk.
Lecz nawet w tym wypadku moglibyśmy zapytać, dlaczego wola kapitalisty amerykańskiego różni się od woli kapitalisty angielskiego. I ażeby odpowiedzieć na to pytanie, musicie wyjść poza dziedzinę woli. Klecha może powiedzieć, że Bóg chce jednej rzeczy we Francji, a innej w Anglii. Gdybym zaś zażądał od niego wyjaśnienia mi tej dwoistości woli, mógłby mieć czelność odpowiedzieć, że wolą Boga jest mieć inną wolę we Francji, a inną w Anglii. Ale nasz przyjaciel Weston z pewnością nie ucieknie się do takiej argumentacji, która jest zupełnym zaprzeczeniem wszelkiego rozsądku.
Wola kapitalisty polega naturalnie na tym, by wziąć możliwie najwięcej. Ale nasze zadanie polega nie na tym, by gadać o jego woli, lecz na tym, by zbadać jego siłę, granice tej siły i charakter tych granic.
No nie bardzo wiem co to ma być, to jest jakiś fragment "artykółu". Napisane jest to jakimś grafomańskim stylem, ciężko się czyta, ogólnie takie bardziej słabe. JAkiś link, coś?
Jest. Pod warunkiem, że firma nie wydaje pieniędzy na głupoty, a na pracowników.
Nie jest. Poza tym raz państwo raz firma, zdecyduj się. Rozumiem, że dalej idziesz w zapartę, że tylko ty wiesz co są głupoty a co nimi nie jest.
I kapitalizm jeszcze to pogłębi.
Nie pogłębi bo stworzy więcej miejsc pracy i być może doprowadzi właśnie do takiego deficytu pracowników.
Ale przecież nie ma czegoś takiego jak ''napracować się już''. W firmie zapie**ala się cały czas.
Chodziło mi o to, że napracował się już przy taśmie i teraz czas na inny rodzaj pracy.
Nie tylko. To samo się tyczy również umowy zlecenia na której powstaje stosunek pracy(czytaj 95% obecnych ogłoszeń dla młodych).
Z tego co wiem to to jest zgodne z prawem, więc gdzie tutaj przestępstwo?
Twój argument jest upośledzony. IKEA funkcjonuje w podobny sposób, a biznes kręci aż miło. Pracownicy będą mieli dobre warunki to będzie im zależało na pracy. Będzie im zależało na pracy to produkt będzie dobrej jakości i zareklamuje się sam.
Ikea jest przecież znienawidzonym przez ciebie wielkim koncernem, wielką korporacją, jak możesz ją chwalić. Po prostu jest już na takim etapie w sowim rozwoju, że stać ją na takie zabiegi. Dodatkowo widać, też że nie narzeka na brak chętnych do pracy, prawda?
Tak samo mają często pracownicy niższego szczebla, bo Jaśniepan Pracodawca żeby ''zminimalizować koszty zatrudnienia'' ma na obiekcie zbyt mało rąk do pracy i musi wymuszać na pracownikach nadgodziny, za które nie oferuje wynagrodzenia, a tzw ''godziny do odebrania''. A to, że nie ma ich kiedy odebrać to już go nie interesuje...![]()
Znowu to jest kwestia kosztów pracy a nie widzi mi się. Myślisz, że ci wszyscy ludzie to takie grubasy z batami w melonikach i z monoklami? Zapominasz ile go taki robotnik kosztuje, wie że nie stać go na kogoś więcej, więc wykorzystuje tych co są. Bo dla niego też to może być albo nie być. Zwłaszcza, że dzisiaj jest sporo firm oferujących różne rzeczy po kosztach dzięki dotacjom z ue.
Rzecz w tym, że efektów reklamy nie da się obliczyć, jeśli nie przynosi ona spektakularnego efektu. Bo jeżeli po wprowadzeniu nowej kampanii reklamowej zyski są wyższe o 5% to ty jako spec od reklamy powiesz, że to kwestia reklamy, a ja jako spec od HR powiem, że to efekt wykwalifikowanej kadry.
Nie jestem specem od niczego (ani reklama ani hr), ale przynajmniej nie chcę narzucać swojej woli komuś innemu. To trochę tak jakbyś poszedł do kogoś do domu i powiedział, że jego salon ci się nie podoba i ma go natychmiast zmienić, bo tak.
Ale zarabiamy więcej i tutaj ta sprawiedliwość.
Czyli nie ważne kwalifikacje, nie ważna praca włożona w swój rozówj. Jest jedna stawka i wszyscy zarabiamy tyle samo, nie ważne że jeden projektuje mosty i od neigo zależy życie tysiąca ludzi a drugi ledwie umie czytać i nadaja się tylko do łopaty. To co piszesz to jakaś utopia.
Tak było i będzie zawsze. Tyle tylko, że kierownik dostanie opie**ol, a grupa której powinęla się noga dostaje wypowiedzenia. I gdzie tutaj sprawiedliwość ?![]()
W tym, że jak będzie często coś chrzanił to w końcu sam wyleci. Poza tym na prawdę myślisz że ci wszyscy kierownicy wzięli się z ulicy? Poza tym pracownik jak uważał, że jest źle zarządzany mógł sam pójść do szefa powiedzieć, że uważa że coś jest nietak. Jeżli szef jest normalny to nawet nie wspomni o tym kierownikowi tylko zacznie mu się przyglądać i wytykać błędy.
edit
Ja rozumiem, że chcecie zarabiać więcej i moim zdaniem to jest normalne, że z czasem powinno być coraz lepiej. Ale wprowadzając dodatkowo obciężenia no ni jak nie da się zrobić z tego więcej. Nie wiem czy znacie takie pojęcie jak krzywa laffera. Poczytajcie o tym.
Bo to jest dokładnie tak jak z wspomnianym przeze mnie chlebem w czsach rewolucji we francji.






Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie