Jaś i Małgosia idą na spacer w kierunku lasu. Jaś jest milczący i nachmurzony, a Małgosia cały czas szczebiocze jak wróbelek. Weszli między drzewa.
-Małgosia, a dupy dasz? - pyta rzeczowo Jaś.
-Ot figlarz, prosił, prosił i wyprosił.
podpis użytkownika
S................m
2013-10-21, 20:14
piękne... z dupami jest tak, ze jakby prosił to by nie dostał
Małgosia poznała Jasia.
Po kilku spotkaniach Małgosia postanawia zaprosić Jasia w niedziele na obiad. Jasiu zgodził się, ale był drobny szczegół. Pochodził z biednej rodziny i nie wiedział za bardzo jak się ubrać. Po chwili zastanowienia przypomniał sobie, że ma w szopie starego Junaka, więc po połączeniu ze starymi dżinsami i skórzaną kurtką będzie git. Poszedł więc do szopy, ogarnął całe siano którym pojazd był przykryty i zamarł. Junak był cały zardzewiały. Na to Jasiu wpadł na genialny pomysł.
- Wysmaruje go wazeliną.
Tak więc zrobił i Junak świecił się jak po wypolerowaniu. W niedziele pojechał do Małgosi gdzie czekała na niego przed wejściem i mówi:
- Tylko pamiętaj Jasiu! Po zjedzeniu obiadu nie wolno ci się odezwać. Kto odezwie się pierwszy myje wszystkie gary, taka jest u nas tradycja.
- No dobra, niech będzie. Chyba ich porypało że ja gość będę gary mył.
Weszli więc do domu, zasiedli do stołu, zjedli obiad i cisza.
Ojciec sobie myśli.
- Co ja będę się odzywał. Robiłem całą nockę, a teraz miałbym te gary myć? Nigdy w życiu, siedzę cicho!
Matka myśli.
- No chyba ich porąbało jeśli myślą że się odezwę! Cały dzień obiad gotowałam, a teraz miałabym jeszcze zmywać, no i jeszcze ta patelnia oj jaka urypana. Nic z tego siedzę cicho.
Małgosia sobie myśli.
-Żeby tylko Jasiu się nie odezwał.
Jasiu myśli.
- Porąbani. Przyszedłem w gości i myślą że gary będę mył.
Minęła godzina i jeszcze nikt się nie odezwał.
Jasio się wkurzył, położył Małgosię na stół i zerżnął.
Ojciec sobie myśli.
- A co mnie to k🤬a obchodzi. Pewnie dyma ją codziennie. Ja tych garów nie dotknę.
Matka myśli.
- A w dupie to mam. Jak pomyśle o tej patelni to mi się słabo robi. Siedzę cicho.
Mijają dwie godziny.
Jasio się wk🤬ił, wziął matkę, położył na stół i zerżnął.
Ojciec myśli.
- No k🤬a mać przegiął, ale mam to w dupie. Całą noc harowałem i teraz nie będę garów mył.
Małgosia myśli.
- Żeby tylko Jasiu się nie odezwał.
Mijają trzy godziny i dalej cisza.
Zaczęło padać, Jasio podbiega do okna patrzy, a tam całą wazelinę zmyło mu z Junaka. Myśli sobie:
- No cholera, odezwę się.
- Macie może wazelinę?
Na to wystraszony ojciec.
- Dobra, dobra to ja już k🤬a te gary umyję.
@up
Ten kawał jest tak stary i tak nudny, a przy tym tak długi, że naprawdę nie warto go pisać.
D................s
2013-10-21, 21:34
Prawda objawiona. Kiedy w klubach próbuję wyrwać c🤬y do tańca, bardzo często uzyskuję odpowiedź typu " nie, bo ja jestem z koleżanką i nie mogę jej zostawić ". Co dziwne pewnego razu wyj🤬em na nie c🤬ja i zacząłem tańczyć solo, jakież byłe me zdziwienie, gdy wokół mej szyi oplotła się jakaś foczka i zaczęła intymny taniec. Ja p🤬lę.

PS. Kierowca nie bił brawa, nie było c🤬ja w klubie.
krzysztof3011 napisał/a:
@up
Ten kawał jest tak stary i tak nudny, a przy tym tak długi, że naprawdę nie warto go pisać.
Serio myślisz że go napisał? Jak się nie podoba to grzecznie mówiąc "wyp🤬alaj pan"
o................1
2013-10-21, 21:56
ni c🤬j kupy sie nie trzyma ale i tak sie usmialem. Browar z lodowki polecial !
Abdul i Ahmed idą na spacer w kierunku lasu. Abdul jest milczący i nachmurzony, a Ahmed cały czas szczebiocze "allah akkbar", puszczając radośnie bąki. Weszli między drzewa.
- Ahmed, a kozy dasz? - pyta rzeczowo Abdul.
- Ot figlarz, prosił, prosił i wyprosił.
P................e
2013-10-22, 13:33
evilbg napisał/a:
Małgosia poznała Jasia.
Po kilku spotkaniach Małgosia postanawia zaprosić Jasia w niedziele na obiad. Jasiu zgodził się, ale był drobny szczegół. Pochodził z biednej rodziny i nie wiedział za bardzo jak się ubrać. Po chwili zastanowienia przypomniał sobie, że ma w szopie starego Junaka, więc po połączeniu ze starymi dżinsami i skórzaną kurtką będzie git. Poszedł więc do szopy, ogarnął całe siano którym pojazd był przykryty i zamarł. Junak był cały zardzewiały. Na to Jasiu wpadł na genialny pomysł.
- Wysmaruje go wazeliną.
Tak więc zrobił i Junak świecił się jak po wypolerowaniu. W niedziele pojechał do Małgosi gdzie czekała na niego przed wejściem i mówi:
- Tylko pamiętaj Jasiu! Po zjedzeniu obiadu nie wolno ci się odezwać. Kto odezwie się pierwszy myje wszystkie gary, taka jest u nas tradycja.
- No dobra, niech będzie. Chyba ich porypało że ja gość będę gary mył.
Weszli więc do domu, zasiedli do stołu, zjedli obiad i cisza.
Ojciec sobie myśli.
- Co ja będę się odzywał. Robiłem całą nockę, a teraz miałbym te gary myć? Nigdy w życiu, siedzę cicho!
Matka myśli.
- No chyba ich porąbało jeśli myślą że się odezwę! Cały dzień obiad gotowałam, a teraz miałabym jeszcze zmywać, no i jeszcze ta patelnia oj jaka urypana. Nic z tego siedzę cicho.
Małgosia sobie myśli.
-Żeby tylko Jasiu się nie odezwał.
Jasiu myśli.
- Porąbani. Przyszedłem w gości i myślą że gary będę mył.
Minęła godzina i jeszcze nikt się nie odezwał.
Jasio się wkurzył, położył Małgosię na stół i zerżnął.
Ojciec sobie myśli.
- A co mnie to k🤬a obchodzi. Pewnie dyma ją codziennie. Ja tych garów nie dotknę.
Matka myśli.
- A w dupie to mam. Jak pomyśle o tej patelni to mi się słabo robi. Siedzę cicho.
Mijają dwie godziny.
Jasio się wk🤬ił, wziął matkę, położył na stół i zerżnął.
Ojciec myśli.
- No k🤬a mać przegiął, ale mam to w dupie. Całą noc harowałem i teraz nie będę garów mył.
Małgosia myśli.
- Żeby tylko Jasiu się nie odezwał.
Mijają trzy godziny i dalej cisza.
Zaczęło padać, Jasio podbiega do okna patrzy, a tam całą wazelinę zmyło mu z Junaka. Myśli sobie:
- No cholera, odezwę się.
- Macie może wazelinę?
Na to wystraszony ojciec.
- Dobra, dobra to ja już k🤬a te gary umyję.
niby spoko, ale janek odezwął sie pierwszy, więc niech sp🤬ala myć gary
z................5
2013-10-22, 18:50
No k🤬a! Pierwszy kawał, przy którym się zaśmiałem (od dawien dawna na sadolu)
Co do tej wazeliny to jest też wersja z Albertem Einsteinem.
Młody Einstein wymyślił auto na wazelinę. Wybrał się na przejażdżkę, ale w połowie drogi skończyła się wazelina i auto się zatrzymało.
Poszedł Einstein do najbliższego domu pożyczyć wazeliny: puka, woła, ale nikt się nie odzywa – patrzy, drzwi otwarte, to wchodzi. A tam za stołem siedzi rodzina. Einstein się przedstawił – nikt się nie odezwał.
Patrzy na stół – zostało trochę jedzenia, a że młody naukowiec nie ma czasu na gotowanie to spytał się, czy może spróbować. Cisza. Usiadł więc i najadł się do syta. Rodzina przy stole patrzy się na niego dziwnie, ale nikt się nie odzywa.
Siedzi zadowolony Einstein, najedzony, miło mu – patrzy na córkę – niezła laska. Pyta się, czy może się z nią zabawić – cisza, zero odpowiedzi. No to wyr🤬ał ją na stole.
Siedzi zadowolony Einstein, patrzy na matkę – niezła dupa. No to wyr🤬ał ją na stole.
Nagle przypomniał sobie, po co tu przyszedł.
- Macie może wazelinę?
- To ja już pozmywam – odezwał się ojciec rodziny.