"Właściwości medyczne dżdżownic są znane i wykorzystywane w wielu krajach i kulturach. Dokumenty potwierdzające wykorzystanie preparatów z tych zwierząt w celach leczniczych sięgają 1340 roku. Dżdżownice były cenione w starożytnej medycynie azjatyckiej, a szczególnie chińskiej, gdzie ekstrakt z dżdżownic wykorzystywano do leczenia ponad 80 chorób. W książce pochodzącej z 1593 roku „Ben Cao Gang Mu”, uważanej za kompendium chińskiej, tradycyjnej wiedzy medycznej, zilustrowanych jest kilkadziesiąt chorób, na które działają komponenty dżdżownic. Są to miedzy innymi: chroniczne zapalenie oskrzeli, astma, wrzody przewodu pokarmowego, zaburzenia psychiczne, półpasiec, pokrzywka, oparzenia, zapalenie pęcherza moczowego i nowotwory. Obecnie w Chinach stosuje się ekstrakt z dżdżownic przy leczeniu astmy, nadciśnienia, wrzodów, padaczki, schorzeń naczyń krwionośnych oraz do zwalczania gorączki.
W Laosie i Birmie dżdżownice od dawna były stosowane w leczeniu ospy wietrznej. Kuracja polegała na kąpieli pacjenta w wodzie zawierającej płyn z jamy ciała dżdżownic. Dżdżownice też spalano, proszkowano i spożywano po zmieszaniu z wodą kokosową. Takie leczenie przyspieszało powrót do zdrowia, a nawet powodowało obniżenie śmiertelności w niektórych chorobach ze 100% do 25%. Wywar z dżdżownic znalazł również zastosowanie jako środek przyspieszający powrót sil witalnych u kobiet po porodzie.
Dżdżownica jest również podstawowym remedium w tradycyjnej medycynie Wietnamu, gdzie jako proszek jest obowiązkowym składnikiem wielu leków stosowanych do leczenia zakażeń bakteryjnych i wirusowych."
Nasi naukowcy nawet opatentowali płyn celomatyczny z dżdżownicy, który w warunkach laboratoryjnych skutecznie niszczy komórki raka płuc
Teraz to ześ mnie zaimponił...
Co mi się bardzo podoba i chcialabym, żeby było tak u nas? Lekarzom w dawnych Chinach płacono m.in. właśnie za to, by nie być chorym!
Dawna, klasyczna medycyna chińska, jak i jej uwspółcześniona wersja znana jako Tradycyjna Medycyna Chińska (TMC lub TCM), wywodzą się z filozofii taoistycznej.
Podstawą zdrowia oraz właściwej terapii jest m.in. harmonizowanie przepływów Qi („energii życiowej”) w narządach i całym organizmie. Człowiek postrzegany jest jako całość psycho-fizyczna w stałej relacji ze środowiskiem – medycyna chińska nie zajmuje się „jednostkami chorobowymi chorych narządów”, lecz poszukuje faktycznych przyczyn – nieraz bardzo odległych w czasie i niekoniecznie związanych z daną dolegliwością...
Czyli ich napary, wywary i dekokty chyba jednak muszą działać...
Szkoda, że wiedza naszych wiedźm praktycznie nie przetrwała, coś tam z ziołolecznictwa, i o ropuchach, ale to promile
Wiedza przetrwała w nowoczesnej medycynie w której izoluje się związki biologicznie aktywne i produkuje się leki o kontrolowanym składzie oraz o wiele silniejszym plus efektywniejszym działaniu.
W lasach nie rosną rośliny leczące nowotwory czy co tam sobie wyobrażasz że potrafią wyleczyć.
Idea że ziołolecznictwo posiada jakiekolwiek sensowne efekty to jest ten sam poziom głupoty co ujarani debile palący maryśkę cytując potencjalnie pozytywne efekty THC jednocześnie nie kumając jak sobie rozwalają płuca paląc mnóstwo toksycznych związków chemicznych powstających podczas spalania materiału biologicznego.
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie