No nie zawsze tak jest, np. GTA IV było na torrentach zanim pojawiło się na półkach.
k................f
2012-12-17, 19:23
ok, ale autor mowi o innej sytuacji.
Wrzuciłem temat, bo firmy fonograficzne (i nie tylko) wciąż siekają liczbami, ile to one biedne STRACIŁY przez piractwo, przyjmując nieskromnie, że każdy egzemplarz płyty, jaki ściągnięto z netu, udałoby się im sprzedać.
Co jest jakimś totalnym nieporozumieniem.
Jeżeli ktoś ukradnie Ci samochód nie oznacza to, że zostałeś pozbawiony możliwości transportu - dalej możesz jeździć do pracy autobusem, rowerem, czyli de facto nic nie stracileś, po prostu pogorszył się komfort dojazdu. Jeżeli ktoś obetnie Ci nogę to nie oznacza to, że straciłeś możliwość ruchu, po prostu będziesz się ruszał wolniej i mniej sprawnie od innych czyli nic nie straciłeś, po prostu obniżyła się sprawność ruchowa. I tak dalej, typowa nowomowa, nie ma żadnego uzasadnienia w ekonomii i prawie karnym.
podpis użytkownika
"Multikulturowość jest dobra!" - Elin Krantz
Bloodwar, co ty, nogi sprzedajesz?
podpis użytkownika
KABUM!
bloodwar napisał/a:
Jeżeli ktoś ukradnie Ci samochód nie oznacza to, że zostałeś pozbawiony możliwości transportu
To nijak ma do tego, co napisał Anderson. Jeśli ktoś ci podpieprzy samochód, to tego samochodu nie masz. Jak ktoś skopiuje Twoją płytę, to dalej ją masz. Nie?
K................a
2012-12-17, 20:26
Jest tak dlatego, że muzyka nie jest dobrem materialnym. Jeśli ukradniesz samochód z salonu to salon już go nie sprzeda, jeśli skopiujesz płytę lub ściągniesz mp3 to właściciel/autor nadal może ją sprzedawać. Wyjątkiem jest sytuacja kiedy podp🤬lisz CD z Empiku. Wtedy można to porównać do kradzieży samochodu.

Dlatego porównywanie przez firmy fonograficzne ściągania plików z internetu do kradzieży samochodu jest zwykłą kretyńską demagogią.
Co ciekawe, wymiana mp3 między ludźmi to zajebista reklama, bo muzyka trafia do różnych ludzi, również tych którzy po przesłuchaniu plików kupią sobie CD.
Mam całkiem sporą kolekcję oryginalnych cd-ków z muzyką. 95% z nich to albumy, które już wcześniej poznałem i doceniłem dzięki torrentowi. Nie mówiąc już o tym, że o niektórych albumach w ogóle bym nie wiedział, a tym samym nie miał na półce, gdyby nie Internet, bo w Polsce płyty te są niedostępne, a zespoły nieznane. W ciemno mogę kupić tylko nową płytę wykonawcy, którego już dobrze znam i cenię, ale znowuż - nie poznałbym go, gdyby nie torrent.
Z................m
2012-12-17, 21:32
Powinieneś zyskać -> nie zyskujesz -> przeciwieństwo zysku. Strata. Co z tego że powiedzmy napisałem aplikację, skorzystało z niej tysiąc osób a zapłacił jeden "i nie straciłem"? No sory, czułbym się wyj🤬y w dupę jak dz🤬ka z czterdziestoletnim stażem.
W ogóle fascynuje mnie fakt, że ludzie są na tyle głupi żeby trzeba było im robić filmy i pisać książki o różnicy między kradzieżą a piraceniem
Ale zauważcie jak z postępem internetu zmniejszały się wymagania na nagrody (srebrną, złotą, platynową płytę). Kiedyś to były setki tysięcy egzemplarzy sprzedanych a dziś dziesiątki tysięcy. Z drugiej strony fakt, że dziś nie robią takiej muzyki jak kiedyś, ale gdyby dzieciaki nie miały innej możliwości przesłuchania swojej ulubionej muzyki to by te krążki były kupowane.
P................z
2012-12-18, 10:00
Jeśli ktoś r🤬a twoją żonę nie oznacza to, że wziął coś co należy do ciebie, nie ponosisz z tego tytułu straty, po prostu mniej r🤬asz, koszty to co najwyżej całowanie gęby w której był niedawno cudzy k🤬s.
tds1974, ściągnąłeś tę książkę z Internetu?
podpis użytkownika
Pragnę wyjaśnić, iż obsługa forum stosując metody totalitarne zmusiła mnie do stosowania obrazka "idźwc🤬j" zamiast pewnego dużo stosowniejszego sformułowania.
Temat wałkowany mnóstwo, mnóstwo razy.
Po pierwsze firmy zajmujące się dystrybucją materiałów objętych prawem autorskim (bo nie chodzi o same płyty, ale również książki, oprogramowanie i gry) przekładają statystyki tak, by było to dla nich jak najbardziej opłacalne, licząc straty w stosunku 1:1, czyli za każdą ściągniętą piracką kopię liczą jedną niekupioną kopię. Wielu badaczy potwierdziło jednoznacznie, że taka metodologia jest, nazywając rzeczy po imieniu, do c🤬ja niepodobna, bo według różnych szacunków ten stosunek wynosi od 1:50 do 1:250.
Dowiedziono również, że piractwo nakręca sprzedaż (zwłaszcza w przypadku produktów firmowanych nazwiskiem autora). Potwierdził to m.in. eksperyment polegający na udostępnieniu na miesiąc za darmo na stronie wydawnictwa książki jednego ze znanych autorów. W kolejnym miesiącu sprzedaż książek tego autora wzrosła trzykrotnie. Według badań między 80 a 95% czytelników poznało książki swojego ulubionego autora pożyczając książkę od kogoś, wypożyczając ją z biblioteki lub zwyczajnie ściągając nielegalną kopię.
W najgorszej pozycji znajdują się producenci oprogramowania, ale ich również piractwo dotyka w niewielkim stopniu, bo przychody większości dostawców oprogramowania opierają się na umowach z osobami prawnymi a nie fizycznymi. Wyjątkiem są dostawcy tacy jak Microsoft, ale oni dowiedli, że można prowadzić politykę eliminującą piractwo, tylko potrzeba wartości dodanej a nie tysięcy zabezpieczeń (chociaż te też się przydają).
Kolejnym problemem jest to, że producenci dokładają tyle starań, żeby wykosić piractwo, że legalni odbiorcy nie mogą korzystać z produktów. Umowy licencyjne są konstruowane z pogw🤬ceniem zasady równości stron (czyli wszystko należy do producenta, użytkownik nie ma żadnych praw do oprogramowania, swojej pracy czy czegokolwiek innego), zabezpieczenia, które usuwają piraci, utrudniają korzystanie przeciętnym użytkownikom (np. DRM w grach komputerowych Ubi Soft - Settlers anyone?), a oprogramowanie jest coraz bardziej niedopracowane i w gruncie rzeczy zaczyna już przypominać buildy alpha.
Nie dziwię się producentom, że próbują walczyć z piractwem, ale z drugiej strony nie dziwię się ludziom, którzy piracą, zwłaszcza produkty, których cena nie jest dostosowywana do rynku lokalnego (np. płyty CD, większość gier komputerowych). I proszę nie porównywać piractwa z kradzieżą, nie mają ze sobą nic wspólnego. Absolutnie nic.
piszcie co chcecie, ale jak ktoś sprzedaje narkotyki to zaraz pojawia się informacja że były one warte milion złotych .
Pytanie :
Jak coś nielegalnego może mieć swoją cenę w państwie prawa ?
Jeśli sprzedasz narkotyki, nie oznacza to że państwo polskie straciło coś na tym , ono NIE ZYSKAŁO ...
podpis użytkownika
Brak dowodu nie jest dowodem na to że dowodów nie ma