Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#czaszka

Życie po śmierci
CbK • 2014-10-21, 16:48
Nie wiem, czy istnieje "życie po życiu", ale istnieje pewien dowód na to, że coś jednak jest. Mało tego - to musi być coś bardzo zajebistego. Rozwiązanie zagadki nurtującej wiele pokoleń jest banalnie proste: Wszystkie dotychczas znalezione ludzkie czaszki były uśmiechnięte
Gwiezdna Czaszka
Wiercik102 • 2014-05-30, 21:43
Przeglądając YT i pierdoły typu Paranormalni SS trafiłem na taki "artykuł" i zagłębiłem się troszeczkę

"W latach trzydziestych ubiegłego wieku w Meksyku odkryto intrygujący grobowiec. Odnaleziono w nim czaszkę istoty, którą nazwano gwiezdnym dzieckiem. Nazwa nie była przypadkowa a czaszka wyraźnie odbiegała anatomicznie od ludzkiej. Najnowsze badania DNA potwierdziły, że kod genetyczny tych szczątków jest bardzo niezwykły."



A teraz co do tego gościa to gdzieś przeczytałem

"Lloyd Pye nie żyje! Jest to dla mnie dość podejrzane. O raku dowiaduje się 16.07.2013 (Lloyd Pye diagnosed with cancer!) a 9.12.2013 już nie zyje! Takie jest życie ktoś powie? Jak sam wspomniał, nie palił, nie pił, prowadził aktywne i zdrowe życie i… bach agresywna postać raka… Owszem często życie jest do dupy, nawet zdrowotnie ale zauważ czytelniku, że coraz więcej osób, które albo są od krok od jakiegoś odkrycia, upublicznienia badań, czy głoszenia swoich niekomercyjnych prelekcji … nagle – i to w szybkim tempie, umiera na raka. Wszystko byłoby ok, gdyby nie zaznajomienie się z materiałem (przy zbieraniu materiału do Kontroli Umysłu) potwierdzającym możliwość spowodowania choroby (i to w każdym stadium rozwojowym) – w tym raka u wytyczonej osoby. Fantazje? Niestety nie (niedługo rozwinę tą kwestię)."

A tutaj dodatek:
ukryta treść


W latach trzydziestych ubiegłego wieku w Meksyku odkryto intrygujący grobowiec. Odnaleziono w nim czaszkę istoty, którą nazwano gwiezdnym dzieckiem. Nazwa nie była przypadkowa a czaszka wyraźnie odbiegała anatomicznie od ludzkiej. Najnowsze badania DNA potwierdziły, że kod genetyczny tych szczątków jest bardzo niezwykły.

Czaszka, o której mówimy różni się znacząco od czaszki człowieka. Ma dużo większą objętość a oczy są rozstawione bardzo blisko siebie. Udokumentowano ponad 25 podstawowych różnic między tą czaszką a normalną.

Sceptycy twierdzili, że dziwny wygląd czaszki to efekt wodogłowia a nie dowód na pozaziemskie pochodzenie. Aby uciąć wszelkie spekulacje czaszkę poddano badaniom genetycznym. Zbadano również drugą czaszkę, którą znaleziono w tym grobowcu. Uważano, że może to być czaszka matki. Okazało się, że mitochondrialne DNA tej czaszki wskazuje na przynależność do haplogrupy chromosomu Y typowej dla Rosji lub Mongolii. Przynależność czaszki uważanej za pozaziemska wskazuje raczej na przynależność do haplogrupy wskazującej na pochodzenie z Afryki. Biorąc pod uwagę, że szczątki znaleziono w środkowym Meksyku jest to dość nadzwyczajne.

Tym samym wykluczono hipotezę, że czaszki należały do osób w jakiś sposób spokrewnionych. Jednak wiedząc o tym, że grobowiec, w którym znaleziono szczątki pochodził sprzed 900 lat należy zadać pytanie, jak to możliwe, że w jednym miejscu pochowano osoby, których pochodzenie było tak różne.

Grupa naukowców skupiona w ramiach The Starchild Project badająca czaszkę gwiezdnego dziecka sugeruje, że mogą to być szczątki hybrydy człowieka i istoty pozaziemskiej. Badania genetyczne będą kontynuowane a sam fakt, że w trakcie odkryto, iż materiał genetyczny pobrany z tajemniczej czaszki zawiera ponad 800 różnic w mitochondrialnym DNA jest zdumiewający. Ludzie w trakcie 200 tysięcy lat zdołali się "dorobić" 120 różnic mitochondrialnego DNA.

Istnieje też inne możliwości. Ilość różnic mitochondrialnego DNA może wskazywać, że ten konkretny gatunek trwał dłużej niż homo sapiens. Może to być człowiek z przyszłości, podróżnik z innego wszechświata, który utknął na Ziemi. Możliwości jest więcej. Zastanawia tylko dlaczego tak zdumiewającą sprawę nowoczesna nauka traktuje z taką niechęcią, czyżby czaszka gwiezdnego dziecka mogła więcej rzeczy skomplikować niż wyjaśnić?

Czaszki bizonów
Konto usunięte • 2014-01-16, 21:27
W dziewiętnastym wieku polowania na bizony w Stanach Zjednoczonych były powszechną praktyką. Myśliwi wykorzystywali praktycznie wszystko: futro, mięso, kości itd.
Nawet pasażerowie w pociągach Środkowym Zachodzie urozmaicali sobie podróż strzelając to zwierząt. Bodajże do roku 1890 populacja bizonów spadła do około 1000.
Poniżej zdjęcia czaszek bizonów.



Czaszka
Igonnaeatyourcat • 2013-12-29, 11:13
Mam wam do pokazania ciekawą czaszkę, która należała do Josepha Merricka, znanego powszechnie jako "Człowiek Słoń".
Urodzony w 1862 roku Merrick, cierpiał na zespół Proteusza. To niezwykle rzadka, genetycznie uwarunkowana choroba, objawiająca się asymetrycznym przerostem tkanki skórnej i zaburzeniem rozwoju kości.


Tutaj jeszcze żywy:


No i sama czaszka


Mogę dać więcej w komentarzu
Sadolowe kostki cukru
Konto usunięte • 2013-09-25, 16:52
Czyli czym każdy Sadol z krwi i kości powinien słodzić, jeśli oczywiście chce umrzeć na którąkolwiek chorobę związaną z pochłanianiem cukru





i dla fapamatorów
Relikt mrocznej przeszłości
rolinka • 2013-09-08, 14:18
To jedyne tak duże zbiory w Polsce: są tu przestrzelone czaszki, połamane kości i poparzona skóra. Przedwojenna kolekcja opowiada historię morderców, samobójców i nieszczęśliwych wypadków. To relikt mrocznej przeszłości nauki - na co dzień nikt poza studentami nie może jej oglądać.



Oficjalnie we Wrocławiu nie istnieje takie muzeum - na co dzień zbiory są dostępne tylko dla studentów do celów dydaktycznych. To spadek po przedwojennym Institut für Gerichtliche Medizin und Naturwissenschaftliche Kriminalistik. Polscy naukowcy zastali niemiecką kolekcję w powojennym uniwersyteckim budynku. Składają się na nią fragmenty ludzkich ciał w formalinie, kości oraz narzędzia zbrodni. Brakowało jednak dokumentacji. Nie wiadomo dokładnie, jakie kryminalne zagadki poszczególne eksponaty pomogły kiedyś rozwiązać.

- Dzisiaj zgromadzenie takiej kolekcji byłoby niemożliwe, nie pozwala na to bioetyka. To relikt mrocznej przeszłości nauki - mówi dr Tomasz Jurek, kierownik Katedry Medycyny Sądowej wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. - Przed wojną nikogo nie obchodziły prawa pacjenta i autonomia jednostki, a medycyna była polem badań i eksperymentów. Z naukowego punktu widzenia to oczywiście bardzo cenny zbiór, ale dla zwykłego zwiedzającego może okazać się zbyt drastyczny.

To nie film

W filmach mordercy zabijają w luksusowych rezydencjach, z podświetlanymi basenami i pięknymi widokami w tle. Później na miejsce przyjeżdżają medycy sądowi, którzy przed końcem odcinka rozwiązują zagadkę - a ludzie oczekują tego samego w prawdziwym życiu. To tzw. efekt CSI, który ma niewiele wspólnego z pracą medyków sądowych.

W rzeczywistości zwłoki nie przypominają modelek, a miejsca zbrodni to zwykle meliny. Samo morderstwo też rzadko jest wyrafinowane. Zwykle chodzi o kobietę, pieniądze albo alkohol. Zabójca używa tego, co akurat ma pod ręką; wystarczy noga od stołu. Świadczą o tym m.in. zgromadzone we Wrocławiu eksponaty.

Tu nie wejdziesz

Przez drzwi, na których wisi tabliczka z napisem "Muzeum", mogą przejść tylko studenci i pracownicy wrocławskiej Katedry Medycyny Sądowej. Niewielkie dwupoziomowe pomieszczenie jest obudowane drewnianymi, przeszklonymi gablotami. Chociaż jest środek dnia, we wnętrzu panuje półmrok. Na półkach: czaszki, kości, fragmenty skóry, kolekcja błon dziewiczych i narzędzi zbrodni. W słojach pływają narządy wewnętrzne - płuca chore na raka i zatrute gazem, zmiażdżone serca, przestrzelone mózgi.





Obok sznurów i siekier jest tu też wyjątkowa pętla wisielcza spleciona z ludzkich włosów. - We Wrocławiu mieszkał kiedyś mężczyzna, który w tramwajach odcinał kobietom loki i zaplatał je w gruby warkocz. W końcu sam powiesił się na sznurze z włosów - mówi Agata Thannhauser, antropolog sądowy.



Na jednej z półek stoi kolekcja więziennych tatuaży, m.in. rysunek kobiety oplecionej wężem (zemsta na kochance), serca z inicjałami, Indianin i syrenka oraz krótki wiersz: "Zagraj na puzonie w klawym tonie", który właściciel kazał sobie wytatuować w pięciolinii na brzuchu.

- Tatuaże więzienne są zakazane, ale w każdym zakładzie jest ktoś, kto potrafi je robić - mówi mgr Thannhauser. - Niebieski kolor uzyskuje się z tuszu do długopisów, czarny więźniowie ścierają z podeszw butów, a czerwony to ceglany pył zmieszany z krwią. Do tego krem albo masło, żeby otrzymać odpowiednią konsystencję. Najważniejsze są tatuaże na twarzy i dłoniach - to one świadczą o hierarchii w celi.



Ślady dawnych tragedii

Miejsce w muzeum znalazł też znany w całych przedwojennych Ziębicach handlarz mięsem Karl Denke. Fotografie z oględzin domu kanibala odnalazł po latach prof. Tadeusz Dobosz, kierownik Zakładu Technik Molekularnych Katedry Medycyny Sądowej.

Denke zwabiał do swojego domu włóczęgów, żebraków i prostytutki, aby później ich zabić i przerobić na peklowane mięso, którym handlował na targu we Wrocławiu. Ze skór ofiar wyrabiał sznurowadła, szelki i rzemienie. Jego ofiarami byli często przyjezdni, których wypatrywał na dworcu kolejowym. Przypisuje mu się od 20 do 40 morderstw, nie wiadomo, czy sam też jadł mięso swoich ofiar. Denke wpadł w ręce policji, kiedy jednej z jego ofiar - żebrakowi Vincenzowi Olivierovi - udało się uciec. Kanibal z Ziębic został złapany i jeszcze tego samego dnia powiesił się w celi. Podczas przeszukania jego domu na parapecie znaleziono kilkadziesiąt dowodów tożsamości, a w szafkach stosy zakrwawionych ubrań. Na podłodze - rozrzucone kości.



Rozcięta krtań to pozostałość po pechowym wypadku. - Pewien mężczyzna szedł przez podwórko i palił po drodze fajkę. Dzieci, które bawiły się obok, tak niefortunnie uderzyły go piłką, że część fajki utkwiła w drogach oddechowych, a mężczyzna niedługo potem zmarł. Co było przyczyną zgonu? Zatrucie nikotyną. Duża dawka z cybucha została podana bardzo szybko i prawie dożylnie - przez otwartą ranę - mówi dr Łukasz Szleszkowski.


Język, w którym utkwił fragment fajki

Sądowe opowieści na Festiwalu Tajemnic

Część uniwersyteckich eksponatów można było zobaczyć w sierpniu podczas Festiwalu Tajemnic na zamku Książ w Wałbrzychu. O pracy medyka sądowego opowiadał tam dr Łukasz Szleszkowski: - Rany kłute często wyglądają niepozornie, ale mogą powodować duże obrażenia narządów wewnętrznych - mówił. - Zabójstwa z użyciem ostrych narzędzi często zostawiają na ciele dodatkowe, obronne obrażenia. Ofiara odruchowo próbuje złapać nóż, a ostrze zostawia ślad np. między kciukiem i palcem wskazującym.

Dr Szleszkowski podczas wykładu wyświetlał slajdy. Zbliżenie na ranę. Pijany mężczyzna usiadł na szklance, która wbiła się w pośladki na głębokość ośmiu centymetrów; sama rana miała szerokość dziewięciu. Badania wykazały, że miał ponad 4 promile alkoholu we krwi. Nie poczuł bólu, tylko ciepło rozlewające się wzdłuż nogawki spodni. Z tyłu sali usłyszeliśmy huk - jeden z uczestników wykładu stracił przytomność. Dostał wodę, ktoś wyprowadził go pod rękę z sali.

W Książu pracownicy Uniwersytetu pokazali też m.in., jak wygląda rozkład ciała po śmierci, przestrzelone czaszki, połamane kości i ofiary pożarów. Był też męski manekin ubrany w lateksowy fartuch i buty na obcasie. Na szyi miał obrożę, a w niewygodnej pozycji utrzymywała go smycz przywiązana do ściany.

- Tego mężczyznę znaleziono na jednym z wrocławskich podwórek, na placu zabaw. Początkowo sądzono, że to zabójstwo, jednak sekcja zwłok to wykluczyła - mówi Agata Thannhauser, antropolog sądowy. - Mężczyzna sam się podduszał, żeby zwiększyć doznania erotyczne. Tego dnia uprząż się zablokowała.



Anonimowe eksponaty, fragmenty układanek

Zbiory wrocławskiej Katedry Medycyny Sądowej są największe w kraju. Podobne kolekcje, chociaż na mniejszą skalę, mają jeszcze katedry w Krakowie i Poznaniu.

- To w większości anonimowe eksponaty, fragmenty układanek, o których niewiele wiemy, ale mają wielką wartość historyczną. Chciałbym, żeby w przyszłości przynajmniej część tej kolekcji była dostępna dla wszystkich zwiedzających, oczywiście z odpowiednim opisem i we właściwym kontekście - zaznacza Tomasz Jurek.


Dłoń męszczyzny który zmarł w wyniku porażenia prądem.


Zamumifikowane przedramię.


Krwiak wewnętrzny czaszki, który uciska mózg.


Postrzelony mózg.


Odłamki granatu, które utkwiły w mózgu.


Dr n. med Łukasz Szleszkowski oprowadza po wystawie.


Czaszka którą rozłupano za pomocą tępego narzędzia.


Narzędzie, które były w przeszłości używane podczas sekcji zwłok.


Mgr Agata Thannhauser oprowadza po wystawie.


Czaszka, którą znaleziono na śmietniku. Była wykorzystywana do praktyk okultystycznych.


Ślady na kościach po spaleniu ciała w krematorium.


Pocisk karabinowy tkwiący w II i III kręgu lędźwiowym. Ofiara zmarła po 94 dniach.


Skóra topielca, która oddzieliła się od ciała - tzw. rękawiczki śmierci.


Zmumifikowana głowa.


Sala wystawa na Zamku Książ podczas Festiwalu Tajemnic.


Inscenizacja miejsca zbrodni.


Dr Tomasz Jurek, kierownik Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.


artykuł całościowo skopiowany z GW (25.08.2013 21:00), treść i zdjęcia Joanna Dzikowska - tytuł orginału "Takie muzeum już nie powstanie. Relikt mrocznej przeszłości'' . Link do artykułu: wyborcza.pl/1,75476,14489852,Takie_muzeum_juz_nie_powstanie__Relikt_mr...