Główna Poczekalnia (2) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:14

#meksyk

Nawiedzone schody - Anglia

Oto piękne, spiralne schody, które znajdują się wewnątrz muzeum w Greenwich. Konstrukcja ta znana jest nie tylko z powodu swojego oryginalnego kształtu, ale także z całkiem innego „paranormalnego” powodu. W 1966 roku pewien stary duchowny po wywołaniu zdjęcia, które schodom zrobił, z przerażeniem stwierdził, że obiektyw uchwycił coś jeszcze...



Mrożąca krew w żyłach zjawa trzymająca się poręczy wyraźnie widoczna na fotografii wcale nie zaskoczyła kustoszy muzeum, którzy od lat donoszą o tajemniczych postaciach snujących się w tę i nazad po schoadch. Często pojawiają się tam też odciski czyiś stóp... Kliszy przyjrzeli się też, pracujący w Kodaku, specjaliści od zdjęciowej manipulacji, którzy zgodnie stwierdzili, że nie ma tu mowy o fotomontażu.

Schody śmierci - Austria

Naszym zdaniem przypadek zbłąkanej, wielce fotogenicznej duszyczki, wcale nie jest tak przerażający jak historia schodów znajdujących się na terenie byłego obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen w Austrii. Naziści zmuszali tam, objuczonych ciężkimi granitowymi blokami, więźniów do wspinaczki na samą górę 186 stopniowych schodów.



Wykończone ofiary czasem traciły przytomność i opuszczały balast, który spadając miażdżył osoby będące z tyłu. Trzeba przyznać, że człowiek jest wyjątkowo kreatywny jeśli chodzi o wyrządzanie krzywdy swoim bliźnim...

Schody niewolników - Senegal

Od 1670 roku Senegal był jednym z miejsc, z którego w podróż swego życia ruszali afrykańscy niewolnicy. Z 12 milionów osób uprowadzonych do pracy na amerykańskich plantacjach, około 26 tysięcy osób przetoczyło się przez senegalską wyspę Goree. W miejscu tym do dziś stoi, zbudowana przez niewolników, rezydencja bogatego handlarza żywym towarem. Pod charakterystycznymi schodami znajdowały się małe pomieszczenia, które służyły za karcery i miejsca, gdzie m.in. trzymano młode dziewczęta przeznaczone do „zabawiania” interesantów oraz potencjalnych kupców.



Schody Penrose'a

Oto jedna z najbardziej intrygujących iluzji optycznych stworzonych przez holenderskiego grafika - Mauritsa Eschnera. Artysta ten zasłynął z wykorzystania tzw. trójkąta Penrose'a - wizualnego paradoksu polegającego na zakłóceniu perspektywy. Dzięki graficznie zinterpretowanej wizji Lionela i Rogera Penrose (zarówno ojciec jak i syn byli cenionymi matematykami) powstał słynny rysunek klasztoru i schodów, po których piąć się można bez końca.



Schody "genetyczne" - Watykan

Czy jest bardziej niewłaściwe miejsce, w którym można by postawić olbrzymi pomnik ku chwale postępu nauki? W 1932 roku Giuseppe Memo zaprojektował przepiękne, spiralne watykańskie schody. Konstrukcja składała się z dwóch, oddzielnych, żelaznych elementów - jedna część prowadzi na górę, druga zaś w dół. O ironio - w 1953 roku dwaj genetycy nagrodzeni zostali nagrodą Nobla za stworzenie modelu podwójnej helisy przedstawiającego budowę DNA. I tak też identycznie niemal wyglądające watykańskie schody, wbrew intencji ich twórcy, stały się symbolem potęgi nauki i zwiastunem rozwoju technologii genetycznej.



Schody cudowne - USA (Nowy Meksyk)

Kolejne spiralne schody, z którymi związane jest pewne przedziwne wydarzenie. Postawiona w Santa Fe kaplica zawierała pewien konstrukcyjny bubel. Ku rozpaczy sióstr zakonnych ni jak nie dało się wejść na balkon przeznaczony dla chóru - nie było tam miejsca na normalne schody. Jedynym stolarzem, którego siostrzyczki znały był święty Józef, ale z tego co było im wiadome - ojczym Jezusa Ch. (33 l.) od dawna nie przyjmował już zleceń... Nie przeszkodziło to jednak w odmówieniu kilku błagalnych modlitw do niego. Niedługo potem do zakonu przybył pewien tajemniczy mężczyzna z osiołkiem i pudłem pełnym narzędzi. Przedziwny gość zbudował spiralne schody. Zaprojektował tak, aby nie musiały one być podtrzymywane przez centralny pal. Konstrukcja powstała bez użycia jednego nawet gwoździa - wykorzystano jedynie drewniane kołki. Po wykonaniu zlecenia, przybysz oddalił się dostojnie nie pobierając wynagrodzenia za swój trud. Siostrzyczki do dziś są przekonane, że ekscentrycznym stolarzem był sam św. Józef, który jak przecież wiadomo, lata po świecie na magicznym, skrzydlatym ośle i nieprawdopodobnie wykurza naburmuszonych, szwedzkich projektantów z Ikei.



Schody Rocky'ego - USA (Filadelfia)

Rocky Balboa miał dość nietypowe podejście do swoich treningów. Przygotowując się do walki swojego życia tłukł on piąstkami w kawał mięsiwa wiszącego na haku rzeźniczej w chłodni, a w ramach ćwiczeń wytrzymałościowych odbywał trucht w górę schodów prowadzących do wejścia muzeum sztuki w Filadelfii. Ta ostatnia scena połączona z kawałkiem „Gona Fly Now” (przewodnia kompozycja z filmu o słynnym bokserze) stanowi mieszankę wybuchową, która niejednego z zaległych przed telewizorami spaślaków zmotywowała do morderczego joggingu w stronę lodówki z piwem. Dziś na końcu schodów znajduje się metalowa statua przedstawiająca Rocky'ego w pełnej glorii.




Źródło: joemonster.org/art/24250/Najbardziej_interesujace_schody_na_swiecie
Kto kradnie tuje?
BongMan • 2013-07-13, 12:43
Pewnemu proboszczowi zaczęły ginąć dorodne tuje z plebanijnego ogrodu. Wysłał więc wikarego w nocy na czaty. Rano wikary relacjonuje:
- Proszę księdza dobrodzieja, tuje kradną Meksykanie.
- Jak to, Meksykanie?!
- Bo jak się zaczaiłem, to nad ranem usłyszałem jak szeleszczą i potem ktoś zapytał: "konczita"? A odpowiedział mu głos: "nie, jeszcze te kilka".
Piekło dla najlepszych przyjaciół
konto usunięte • 2013-06-26, 10:09
Dokument o prawdziwym pieskim życiu.




Polecam także dokument "Earthlings".
sadol.pl/earthlings-ziemianie-vt33099.htm2273162
Mauricio Fernandez - postrach karteli narkotykowych
konto usunięte • 2013-01-02, 14:59
Od razu mówię, artykuł znaleziony na innym portalu ale że pewnie nie każdy ma czas na przeglądaniu połowy internetu zamieszczam też tutaj

Historia kontrowersyjnego burmistrza San Pedro, który swoimi działaniami podczas jednej kadencji dokonał czegoś czego nie udało się dokonać żadnemu jego poprzednikowi, a mianowicie rozprawił się z okolicznymi kartelami narkotykowymi wyrządzającymi szkody w jego mieście.




Dla jednych jest bohaterem, dla innych - bezwzględnym przestępcą, którego metod nie powstydziłby się niejeden gangster. Jedno nie ulega wątpliwości: Mauricio Fernandez, były już burmistrz niewielkiego miasta w północnym Meksyku, przeszedł do historii: rozniósł w pył przestępczość zorganizowaną i uczynił San Pedro oazą bezpieczeństwa i spokoju. Za jaką cenę?

To był wielki dzień - zarówno dla mieszkańców San Pedro Garza García, jak i dla nowo wybranego burmistrza, pochodzącego z jednej z najbogatszych i najbardziej wpływowych meksykańskich familii. W czasie kampanii wyborczej Mauricio Fernandez roztoczył przed obywatelami 120-tysięcznego miasta wizję jak na meksykańskie standardy wręcz utopijną: w przemówieniach i podczas spotkań z wyborcami obiecywał, że poucina wszystkie łby narkotykowej hydry, która od kilku lat coraz śmielej poczynała sobie w mieście, dotąd uchodzącym za jedno z najzamożniejszych, najspokojniejszych i najbezpieczniejszych w ogarniętym wojną narkotykową kraju.

"Zbiegi okoliczności się zdarzają"

31 października 2009, w przemówieniu inaugurującym jego kadencję zapewnił, że jeden z najważniejszych lokalnych baronów narkotykowych Héctor "Czarny" Saldaña, odpowiedzialny za porwania dla okupu i wymuszanie haraczy od właścicieli stoisk handlowych, sklepów, barów i restauracji, już nigdy więcej nie będzie naprzykrzał się mieszkańcom miasta. - Jego już nie ma - powiedział wówczas Fernandez, a zgromadzeni na wiecu Meksykanie zagłuszyli go kakofonią oklasków.

Cztery godziny później w bagażniku szarego chevroleta porzuconego w Mexico City policja odnalazła zwłoki czterech mężczyzn. Ciała nosiły znaki tortur, a obok nich leżała kartka. "To za porwania. Podpisano: Szef wszystkich szefów. Hiob 38:15". Dziennikarze błyskawicznie ustalili, że było to odwołanie do biblijnego cytatu z Księgi Hioba: "Grzesznikom światło odjęte i strzaskane ramię wyniosłe". Dwa dni później koroner podał do wiadomości publicznej tożsamość ofiar. Jedną z nich był "Czarny".

Mieszkańcy San Pedro przecierali oczy ze zdumienia, że "proroctwo" nowego burmistrza tak szybko się wypełniło, a dziennikarze ruszyli do ataku, oskarżając Fernandeza o zlecenie zabójstwa. Burmistrz tłumaczył, że już wcześniej wiedział od amerykańskiego wywiadu, że ekipa Héctora Saldaña planowała zamach na jego życie. I ucinał dalsze dywagacje stwierdzeniem: - Czasem w życiu zdarzają się zbiegi okoliczności.

Tak rozpoczęta kadencja mogła wieszczyć tylko jedno: San Pedro wkroczyło w nową erę walki z narkobiznesem.

Klin klinem

Miesiąc później nowy burmistrz przyznał głośno to, o czym wielu szeptało pokątnie - że posiada własną sieć informatorów, infiltrujących szeregi karteli narkotykowych. - Jeśli sam diabeł przyjdzie do mnie i powie, że chce sprzedać mi informacje, kupię je - stwierdził.

W przeciwieństwie do wielu polityków, na słowach nie poprzestał, o czym Meksykanie mogli się przekonać bardzo szybko, bo Fernandez oznajmił, że tworzy własną "grupę wywiadowczą", do której nie zawaha się rekrutować (obok byłych policjantów i żołnierzy) nawet nawróconych przestępców - byleby tylko skutecznie rozprawiali się z dilerami narkotyków i gangsterami. Uciął jednocześnie wszelkie spekulacje, zapewniając, że antynarkotykowy szwadron będzie finansowany nie z budżetu miasta, ale z kieszeni najzamożniejszych biznesmenów zatroskanych dobrem sąsiadów.

Fernandez nie zamierzał też podzielić losu swoich kolegów po fachu, którzy obejmując stanowiska burmistrzów deklarowali, że zetrą w pył kartele narkotykowe i przywrócą ład i porządek na rządzonych przez nich terenach. Pablo Antonio Pintor, María Santos Gorrostieta Salazar, Nadin Torrabla Mejía, Marosil Mora Cuevas - to tylko kilka nazwisk z długiej listy polityków, którzy skończyli podobnie, z kulą w głowie. Sam Fernandez otrzymywał niezliczone pogróżki, które w trzech przypadkach omal nie zostały zrealizowane.

Jak powiedział, tak zrobił. Na ulice San Pedro wyległy zastępy tajniaków, działających pod wspólnym szyldem El Grupo Rudo (dosł. z hiszpańskiego Ostra Grupa lub Brutalna Grupa). Działali błyskawicznie - w ciągu sześciu miesięcy z San Pedro i okolic zniknęła wierchuszka kartelu Beltran Leyva. Jego członkowie zostali albo aresztowani, albo (częściej) zabici.

Szybko też okazało się, że oddział ochotników odpowiedzialnych za oczyszczenie miasta z wszelkiej maści drobnych i potężnych mętów zbyt dosłownie wziął sobie swoje zadanie do serca. Członkowie El Grupo Rudo byli oskarżani o stosowanie iście gangsterskich metod, z torturami i pozasądowymi egzekucjami włącznie.

Wkroczenie nowego aktora na scenę wojennego teatru wywołało zaniepokojenie obrońców praw człowieka i niektórych ekspertów. Zwłaszcza, że burmistrz zdecydowanie zadeklarował, iż nie zawaha się przed niczym, by osiągnąć cel. - Kryminaliści chcą łamać wszelkie prawa, podczas gdy my powinniśmy je respektować. Cóż, nie rozumiem tego - stwierdził, zapewniając, że El Grupo Rudo osiągnie swój cel, nawet przekraczając wszelkie granice.

Zdaniem niektórych analityków Fernandez dał tym samym zły przykład pozostałym przywódcom lokalnych rządów, a nawet władzom federalnym. "Mogą (oni) ulec pokusie pójścia w ślady Kolumbii, gdzie paramilitarne gangi i szwadrony śmierci zabiły tysiące lewicowych działaczy, podejrzewanych o kontakty z kartelami, jak i samych przestępców na przełomie lat 90. XX wieku i początku millenium" - pisał "The Wall Street Journal" tuż po inauguracji kadencji Fernandeza.

- Burmistrz usprawiedliwia, przechwala się, a nawet świętuje, że wymierzył sprawiedliwość własnymi rękoma, poza instytucjami prawnymi. To zła wiadomość dla tych z nas, którzy wierzą, że w cywilizowanym społeczeństwie przestępcy muszą stanąć przed obliczem wymiaru sprawiedliwości - uważa politolog Leo Zuckerman.

Do grona krytyków polityki Fernandeza dołączył też były minister spraw wewnętrznych Fernando Gómez Mont. - Państwo (…) nie może działać ponad lub poza prawem. Ktokolwiek to robi, jest przestępcą, a my nie możemy akceptować wykorzystania przestępców do rozwiązania problemu przestępczości - stwierdził.

Krytyczne głosy nie słabły, nawet gdy w kwietniu 2010 roku Fernandez ogłosił, że misja została wypełniona i zamierza rozwiązać antynarkotykowy szwadron, pozostawiając jednak siatkę informatorów - tak na wszelki wypadek. Pojawiły się jednak przypuszczenia, że El Grupo Rudo będzie działać dalej, ale w całkowitym utajnieniu. I tak się prawdopodobnie stało, bo lokalni członkowie karteli narkotykowych byli systematycznie eliminowani przez kolejne dwa lata. A Fernandez w końcu przyznał, że mimo iż jego kadencja zbliża się do końca, będzie aktywnie pomagał nowemu burmistrzowi, między innymi nadzorując działania zastępu tajniaków.

Narkotyki - tak, korupcja - nie

Fernandez "podpadł" władzom stanowym już w 2003 roku, gdy ubiegał się o fotel gubernatora stanu Nuevo León. Oświadczył wtedy, że jest zwolennikiem legalizacji narkotyków, a rząd powinien czerpać profity z narkobiznesu. Zasugerował, że czasami politycy powinni dogadywać się z kartelami, by zapewnić pokój.

Później, gdy władzę w kraju przejął prezydent Felipe Calderón, znany z ciętego języka polityk nie krępował się otwarcie krytykować jego decyzji. Twierdził między innymi, że to Calderón odpowiada za rzekę przelanej w wojnie narkotykowej krwi, bo jego decyzja o zbrojnym uderzeniu w kartele doprowadziła do eskalacji konfliktu.

- Jesteśmy zmęczeni siedzeniem z założonymi rękoma i czekaniem aż tatuś czy mamusia Calderón przyjdzie nas obronić. My w San Pedro sami podejmujemy decyzje, by wziąć byka za rogi - mówił w wywiadzie radiowym. I zapewniał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by położyć kres porwaniom, wymuszeniom i przemytowi narkotyków, nawet jeśli będzie musiał działać na granicy prawa, a może i ją przekroczyć. - Zamierzamy zrobić to za wszelką cenę, uczciwie lub nie - podkreślił.

Gdy zaś sam Fernandez rozsiadł się wygodnie w fotelu burmistrza, przeprowadził też zakrojone na szeroką skalę czystki w lokalnych strukturach policji. Z jej szeregów zostało wyrzuconych ponad 30 wysokich rangą funkcjonariuszy, którzy negatywnie przeszli badanie wykrywaczem kłamstw i inne testy, sprawdzające ich prawdomówność, uczciwość i lojalność wobec państwa i narodu.

- Wszyscy moi policjanci przechodzą odpowiednie testy i trening. Żaden z nich nie jest powiązany z przestępczością zorganizowaną - przekonywał Fernandez. - Jeśli ktoś zostanie zidentyfikowany jako powiązany z przestępczością zorganizowaną, mówimy mu, że musi odejść.

Prosta kalkulacja

Choć poparcie dla niego nie osłabło, Fernandez musiał już ustąpić miejsca Ugo Ruizowi, bo w Meksyku nie można sprawować tej samej funkcji państwowej przez dwie kadencje z rzędu. O fotel burmistrza będzie mógł ubiegać się ponownie dopiero w 2015 roku. Charyzmatyczny polityk i biznesmen ani myśli usunąć się w cień na kolejne trzy lata. Nie zamierza tym bardziej zaprzepaścić dotychczasowych osiągnięć. A jest ich sporo: statystyki przestępczości drastycznie spadły, właściciele przedsiębiorstw przestali skarżyć się na próby wymuszania haraczy, a mieszkańcy - obawiać się, że zostaną porwani dla okupu w biały dzień.

Mimo to nie cichną krytyczne głosy. Od początku kadencji przeciwnicy Fernandeza wytykali mu powiązania z kartelem Beltran Leyva, do niedawna jedną z największych i najbardziej bezwzględnych grup przestępczych operujących w Meksyku, odpowiedzialną za produkcję i przemyt narkotyków (kokainy, marihuany i heroiny), ludzi i broni, a także pranie brudnych pieniędzy, wymuszenia, porwania i morderstwa. Macki tej ośmiornicy, dowodzonej przez braci Leyva, sięgały najwyższych szczebli rządu i armii, a nawet meksykańskiego Interpolu. Niedługo po przejęciu władzy w San Pedro przez Fernandeza, czołowi przywódcy kartelu zostali zabici lub aresztowani, a sama grupa rozpadła się na kilka pomniejszych.

Spora w tym zasługa El Grupo Rudo - i właśnie tym argumentem zwolennicy Fernandeza zamykają usta jego przeciwnikom. Działanie na granicy prawa i pozasądowe egzekucje to ich zdaniem niewielka cena za bezpieczeństwo, święty spokój i dobrobyt mieszkańców San Pedro. A ci stoją za Fernandezem murem. Jeden z ostatnich sondaży wykazał, że pod koniec kadencji burmistrz cieszył się poparciem dziewięciu na dziesięciu mieszkańców miasta.

- Ludzie go wspierają, bo jeśli wokoło dzieje się coś złego, nas to nie dotyka. A nawet jeśli (Fernandez) ma powiązania ze złymi ludźmi, cóż, to wszystko jest w porządku - stwierdziła Anamaría Conejo Vargas w rozmowie z dziennikiem "The New York Times".

~Aneta Wawrzyńczak dla Wirtualnej Polski

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem