Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#mięso

Chłodne mięsko
kroplowa • 2013-09-06, 18:40
Przychodzi klient do rzeźnika. Zamawia mięso, płaci i chowa do siatki.
- Ale chłodne! Jak moja dziewczyna!
- Taka z niej suka?
- Nie. To znaczy nie znałem jej za życia.
Sokoko
Konto usunięte • 2013-08-27, 12:48
Podobno w posiłkach od sokołowa jest tak mało mięsa, że muzułmanie zezwolili na jedzenie sokołowskiej wieprzowiny.

muzułmanów nikt nie lubi
Wiesz co jesz?
Donaldek • 2013-08-22, 14:44
Witam. Chciałbym przedstawić krótki ale jakże treściwy filmik o tym, co codziennie zjadamy nie mając świadomości jak w dzisiejszych czasach powstaje "naturalne mięso". Oto ta różnica, czym się różni kura z naturalnego chowu a takiego jaki jest na filmie i z którego zwierzęta trafiają do lodówek wielkich sieci supermarketów... A więc krótko zwięźle i na temat, endżoj:

Sokołów vs ktośtam z youtube'a
Konto usunięte • 2013-08-16, 2:18
"Siemanko kochani!"

Znany w pewnych kręgach pucowaty zniewieściały kucharzyna zrzygał się przed kamerami od zapachu parówki, co bardzo uraziło producenta, który ...pozwał chłopca do sądu i sprawę wygrał.

Od tamtej pory internet oc🤬jał. Profil FB Sokołowa został zasypany spamem pod każdym zdjęciem/grafiką wrzucaną przez Sokołów. A, że ż🤬dzi, że wszystko śmierdzi, robione z gówna itp.

Czy to jest jakaś nowa moda na hejtowanie tego, co polskie? Czy niedojeby sapią grupowo, bo fajnie jest walczyć z systemem?
Coś w stylu "pojechałem firmie od parówek, jestem gość, dajcie lakji".

A może koleś z powyższego filmiku to taki autorytet? Na jakiej planecie ja k🤬a żyję, gdzie firma ciężko pracująca na swoją markę od paru lat zostaje gnojona przez gromadę znudzonych idiotów przed komputerkami.
Przejrzałem różne filmiki tego typa, i autorytet z niego żaden. Potrawy robi średnio-marne, głos i aparycję ma wybitnie wk🤬iającą, a te jego testy to jakaś kpina (polecam test piw i zupek chińskich).
Nagle k🤬a nikt nie kupuje, nagle nikt nie lubi, a przez wyrokiem sądu wpieprzali aż im się uszy trzęsły.

Wk🤬ia mnie jak idioci lecą "za falą" i stają po niewłaściwej stronie. Typowi ewidentnie się należała kara, nawet parówki nie spróbował, zrzygał sie od samego jej zapachu, może jest w ciąży?
I która parówka na polskim rynku niby ładnie pachnie? Może któryś student się wypowie

To taki tam mój prywatny nocny ból dupy, spać nie mogę to przynajmniej poklepię w klawiaturkę.
Protest w Barcelonie
Konto usunięte • 2013-08-01, 22:21
Z okazji Międzynarodowego Dnia Bez Mięsa, obrońcy praw zwierząt zorganizowali sobie protest. Nie ma co się zagłębiać bardziej w temat. Nikogo nie obchodzi co myślał schabowy zanim wylądował na talerzu.

Domowa wylęgarnia robali
Adulka • 2013-08-01, 14:52
Niejaka Katharina Unger wpadła na pomysł żeby sobie hodować robale w domu. Po co? Choć na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się być z góry przegrana, ta pani ma mocne argumenty.
Szacuje się ze do roku 2050 wzrost populacji przyczyni się do wzrostu spożycia mięsa, które będzie coraz trudniej uzyskiwać tradycyjnymi metodami. Farma 432 (bo tak nazywa się ta biała maszyna) będzie mogła wyhodować kilo mięcha w tydzień co powinno wystarczeń na 2 posiłki.





(jeszcze ta muzyka...) Maszyna działa tak: do górnego kubeczka wkładamy 2 poczwarki muchy żołnierza (Hermetia illucens), po czym wykluwają się i latają w przeźroczystej części. Kiedy się rozmnażają, jajeczka są złożone do zakrytej części (tej z dziurkami), gdzie robaczki sobie dojrzewają a kiedy są już gotowe by wyjść na powierzchnię, trafiają do zbieralczego kubeczka a potem na patelnie! No oczywiście trzeba ocalić parkę na powtórzenie cyklu.



I voilà! Risotto gotowe! Śmiechem żartem takie robaczki mają o połowę więcej protein jak mięso kurczaka i ponoć mają ciekawy, orzechowy posmak... Rodzaj Hermetia illucens został specjalnie wybrany z powodu małych wymogów i zawarcia sporej ilości wapnia oraz aminokwasów. Tak, to te same co do karmienia gekonów...



żródło

Pewnie w parówkach by przeszło Tak na chłopski rozum wolę takie rozwiązanie jak Japońskie pomysły recyclingu kupy albo farbowania soi. Grunt żeby nie patrzyło żywe z talerza...
Kebab w stolycy
____ • 2013-07-19, 12:15
Od Bemowa i Bielan, po Wołomin i Marki – brali wszyscy. Schodziło kilkaset kilogramów tygodniowo. O czym mowa? O zepsutym mięsie, które miało trafiać do utylizacji w fabryce psiej karmy, a ostatecznie lądowało w magazynach warszawskich knajp prowadzonych przez Azjatów. Wszystko przez handel "na boku" pomiędzy właścicielami a jednym z dostawców, który teraz opowiada nam o całym procederze. – Mięso tak śmierdziało, że kilka razy o mało się nie porzygałem, kiedy podawałem towar. Potrafiłem zarobić na tym 8 tysięcy złotych ekstra – mówi nasz rozmówca.

Może zaczniemy od tego, jak to się wszystko zaczęło...


Pracowałem jako dostawca mięsa dla pewnej hurtowni. Jeździłem z towarem do różnych budek wietnamskich, kebabów i restauracji. Sprzedawałem głównie drób. Warunki bez rewelacji. Brak umowy, czy ubezpieczenia, a na dodatek szef domagał się od każdego podpisania weksla na dziesięć tysięcy złotych. Dzięki temu miał pewność, że nikt mu nie zwieje z towarem, który nie został zgłoszony do skarbówki. Przyjeżdżało się do firmy o 4:30 rano, brało się na pakę chłodziarki towar i się jeździło. Kiedy mięso zaczęło śmierdzieć, to szef kazał myć. Choć się z tym nie zgadzałem, to wykonywałem jego rozkazy, bałem się utraty pracy.

Co robiłeś, by odświeżyć mięso?

Powiedzmy były skrzydełka kurczaka, które śmierdziały. Miały na sobie już taką żółtą naleciałość, kleiły się. Wrzucałem je do miski z wodą i płukałem. Żadnych środków chemicznych, jak to panie z supermarketu robiły. Po prostu płukanko i na pakę.

Klienci nie łapali się na tym, że sprzedajesz im zepsute mięso?

Po wymyciu nie wyglądały źle, choć lekko śmierdziały. Przy wyładowaniu u klienta brało się mięso i szybko nosiło do chłodni. Zanim zdążyliby poczuć jakiekolwiek podejrzane zapachy skrzydełka już zostały zamrożone.

W chłodziarce, którą jeździłeś nie zdążyły zamarznąć?

Ona nie chłodziła. Szef zabraniał ją włączać, bo oszczędzał na paliwo. Każdy mógł ją co prawda włączyć, ale już na swój koszt. Wtedy tracił pieniądze.

Czyli wciskaliście nieświadomym sprzedawcom zepsute kurczaki?

Nie do końca. Po pierwsze, to oni już obojętnie patrzyli na to mięso, które dostawali. Było tanie, więc nie wybrzydzali. Po drugie, było jeszcze inne mięso, które im sprzedawałem.


Jakie?

Zawsze pozostają jakieś resztki. Zwłaszcza, kiedy sprzedaje się kurczaki na taką skalę, jak my to robiliśmy. Po jakimś czasie to, co nie zostało sprzedane zaczęło się psuć do tego stopnia, że nie dało się go odświeżyć. By nie dopłacać do utylizacji zawarliśmy niepisaną umowę z jedną fabryką, która produkowała psią karmę. Kupowali od nas to zepsute, śmierdzące mięso i je przerabiali.

Ale to mięso nie zawsze trafiało do fabryki psiej karmy...?


Dokładnie tak. Zepsute mięso, które miało iść na psią karmę kupowali ode mnie "na boku" Wietnamczycy. To nie było zdrowe, nadające się do jedzenia mięso.

Nie sprawdzali jakości?

Oni doskonale wiedzieli co kupują. Na początku zrobiłem takie badanie rynku. Patrzyłem na to, które kebaby i budki chińskie biorą ode mnie gorsze mięso z fabryki. Robiły to zazwyczaj obskurne knajpy. Wtedy zaproponowałem im, że mogę mieć też trochę dodatkowego, tańszego towaru. Chodziło oczywiście o mięso, które miało jechać do fabryki karmy. Chętnie je kupowali, nawet sami się mnie pytali o to, czy mam coś ekstra. To było naprawdę najgorsze z najgorszych. W życiu bym go nie jadł.

Polacy też kupowali chętnie?

Polakowi bym nie sprzedał. Tak samo nie podejmowałem rozmów z tymi, którzy mieli ładne lokale. Wiedziałem, że oni od razu by na mnie naskarżyli. Przeważnie to właśnie Wietnamczycy byli najbardziej chętni do łamania prawa.

Szef nie zauważył, że mięso na psią karmę nie trafiało do fabryki?

W ogóle. Nigdy nie sprawdzali ile biorę pojemników. W taki oto sposób pół szło na karmę dla psów, a pół do budek wietnamskich. Smród bywał niesamowity. Nie wiem, jak można coś takiego chcieć podawać. Pamiętam, że jak wchodziłem na pakę, by rozładować towar, to kilka razy o mało się nie porzygałem. Wiem, że już to mówiłem, ale muszę powtórzyć. W życiu bym tego nie zjadł.

Dużo tego było?

Kilkaset kilogramów tygodniowo. Brali od Bemowa i Bielan, po Wołomin i Marki. Budki z chińczykiem i kebabami. Arabowie to jeszcze potrafili wybrzydzać, powiedzieć że się mięso w ogóle do niczego nie nadaje. Jednak najgorsi byli Wietnamczycy. Brali wszystko, informowali się między sobą, że mam taki a taki towar. Chcieli jak najbardziej obciąć koszta produkcji. To mały świat, w którym każdy każdego zna. Gdyby inspekcja sanitarna odwiedziła ich chłodnie i sprawdzili, co faktycznie się tam znajduje, to mieliby nieciekawe miny.

Jak długo sprzedawałeś im to mięso, i ile na tym zarobiłeś?

Od maja do grudnia ubiegłego roku. Myślałem, że początki będą trudne, ale nie były. Dosyć szybko miałem z tego drugą pensję. Jak już wspominałem, nie musiałem się reklamować. Pojawiałem się w knajpie i zawsze się pytali, czy mam coś ekstra. Tylko raz knajpa mi podziękowała, pozostali brali bardzo chętnie. Co prawda smród był straszny i codziennie musiałem prać ubrania, ale pieniądze były naprawdę dobre, więc można było przeboleć. Gdybym nadal w to brnął, to miałbym z tego niezłą kasę. Na początku zarabiałem dwa tysiące złotych, pod koniec potrafiłem w miesiąc zarobić i osiem tysięcy. Na dodatek zaczęli się do mnie zgłaszać kolejni.

Sami siebie informowali?

Nieraz panowała euforia, gdy informowałem ich o tańszych kurczakach. Byli tak pazerni, że nie obchodziło ich to, że to był syf.
[/i]

źródło:
natemat.pl/68679,sprzedawca-miesa-ujawnia-jak-azjatyckie-knajpy-masowo...

Smacznego