Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#opowieść

RJ
wku11 • 2015-08-26, 23:27
Opowiem wam o swoim współlokatorze z czasów studiów. Mówiłem na niego RJ. Kiedy się wprowadziłem do pokoju w akademiku, on już tam był. Zajmował bardzo mało miejsca. Ogólnie był z niego spokojny i cichy chłopak, pewnie ze wsi. Nawet nie wiem skąd był, jakoś za dużo ze sobą nie gadaliśmy. Ciągle siedziałem na uczelni, a wieczorami na balety. Czasami jak oglądałem film, to się do mnie przysiadał (nie miał komputera, widocznie był bardzo biedny bo filmu mu się kuwasko podobały). Mniejsza z tym. Ogólnie miał on jedną, wyk🤬istą zaletę. Znacie to uczucie, kiedy już prawie zasnęliście, a tu nagle przez uchylone okno, nawet na j🤬e pół milimetra, wlatuje komar czy inne gówno, i zaczyna wydawać z siebie najbardziej wk🤬iające dźwięki, jakie możecie sobie wyobrazić? Ja nie. RJ był w tym wyk urwisty. Coś wleciało, chwilę polatało, i nagle pac. Sk🤬ysyn nawet światła nie zapalał. Czekał, nasłuchiwał i jeb. Aż żałuję że mu flaszki za to nie postawiłem…
Do setna- pewnego dnia, z samego rana, zwyczajnie sobie srałem. Siedziałem na kiblu i czytałem skład kostki toaletowej z biedry, gdy nagle ten pojeb wszedł do środka (nie zamykałem się, bo po c🤬j?). RJ wlazł jak do siebie (hehe), stanął i patrzył się na mnie bez słowa. Nie wiem, nie mam pojęcia, co mi chodziło po głowie, ale wstałem, jebnąłem go z buta, poczym zacząłem na niego zwyczajnie szczać. Nie wiem po c🤬j. Widocznie jeszcze trzymały mnie dopalacze, czy inne gówno, które brałem dzień wcześniej. Kiedy mniej więcej ogarnąłem co się dzieje dookoła, stałem w oszczanym kiblu, z pośladami uj🤬ymi gównem, a RJ leżał przede mną. Martwy. K🤬a, szkoda chłopa. No ale w końcu to tylko pająk.

:V



Wiejskie dziwadło 2
crossdressphyxia • 2014-07-30, 10:51
Witam. Jako iż mój poprzedni temat w miarę się przyjął, wstawiam inna historię, którą opowiadała mi matka.

Lata 70-te, matka miała około lat 15-tu. Wieś, gospodarka jak to za tamtych czasów, izba niewielka, dwa pokoje kuchnia i kibel. Sroga śnieżna zima. W jednym pokoju, do którego przechodziło się przez kuchnię spali babka z dziadkiem, a w drugim na wprost wejścia matka z bratem. Późno już było, wszyscy posnęli noc pełną parą, jednak w miarę jasna ze względu na śnieg. Matka coś nie mogła usnąć, zimno jak cholera bo ogrzewanie było jakie było, więc owinęła się w pierzynę tak, że zostawiła sobie mały lufcik na powietrze. W polu widzenia miała tylko podłogę. Naglę ktoś wchodzi do domu. Starał się iść cicho, ale tak jakby mu to nie do końca wychodziło. Drewniana podłoga dawała znać, że ciężar idącego jest spory. Pierwsza myśl, dziadek wstał do obory, czy coś. Psy nie szczekały, były bardzo spokojne. Wtedy wszedł do pokoju dziecinnego. Coś zabroniło jej się ruszać i dawać jakiekolwiek oznaki nie spania. Stanął na środku pokoju i zaczął powoli i dokładnie rozglądać się po łóżkach. Miał potężne stopy ubrane w stare obuwie wojskowe, takie jak nosili radzieccy żołnierze, jednak jakby czymś dodatkowo obkute. I płaszcz, płaszcz długi do ziemi, wciąż razem z butami umazany śniegiem. Porozglądał się, po czym zaczął iść ciężkim krokiem w stronę wyjścia. Opuścił dom, a po chwili, jak matka uznała sytuację za bezpieczną poleciała moment do pokoju rodziców. Nikt nigdzie nie był, dziadek nie wstawał, babka też nie, brat spał w najlepsze. Ciężko było potem zasnąć.
Odchudzanie twarzy
Konto usunięte • 2014-07-14, 4:02
Ojciec poprosił mnie kiedyś, bym pomógł mu przy naprawie naszego leciwego
samochodu. Zgodziłem się, bo akurat nie miałem nic lepszego do roboty. Kazał
mi usiąść za kierownicą, a sam położył się na kocu pod tylną częścią samochodu.
Grzebał tam chwilę, a po chwili krzyknął, bym odpalił silnik. Przypadkiem
zwolniłem hamulec ręczny, a samochód stoczył się do tyłu o jakieś pół metra,
może metr. Podskoczył, jakby najechał na spowalniacz lub dość duży kamień.
Wyskoczyłem ze środka i podbiegłem do miejsca, w którym leżał ojciec. Spytał,
czy nic mu nie jest, on ciągle leżąc zapewnił, że wszystko w porządku. Zdziwiło
mnie, że przed chwilą leżał za tylnym kołem, a teraz znajdował się na wysokości
drugich drzwi. Gdy wstał, zobaczyłem, że zimowa czapka, która wcześniej
szczelnie opinała jego głowę teraz wisi luźno, a wiatr, który tego dnia wiał mocno
rzuca nią na wszystkie strony. Ojciec podciągnął nakrycie głowy, które zsunęło
mu się na oczy odsłaniając głowę, która po bokach była spłaszczona.
Zamurowało mnie. Z jego nosa popłynęła stróżka gęstej krwi. Jego oczy były
dziwnie wypukłe, jakby wychodziły z oczodołów. Spytałem ponownie, czy aby
na pewno wszystko z nim w porządku. Znów zapewnił, że tak. Dokończyliśmy
naprawę, a potem wróciliśmy wspólnie do domu. Ojciec poszedł do łazienki, by
się umyć, a ja modliłem się, by niczego nie zauważył. Gdy wyszedł, był dziwnie
zadowolony. Cały czas masował się po szczęce, by w końcu wypalić: "Nie wydaje
ci się, że schudłem na twarzy"? Oczywiście powiedziałem, że tak. Zmarł w nocy.
Opowieść o ścierwie i robactwie na osiedlu
Konto usunięte • 2014-06-09, 22:04
Cytat:

K🤬a, przeimpreza u mnie się ostatnio rozegrała.
Po kolei - niedaleko mojej ulicy są stare budynki fabryczne, czy jakieś magazyny. No i stały tak od lat 70-tych, może nawet jeszcze wcześniej i w końcu pozostawiono je samym sobie i zaczęły podupadać. Nikt ich nie wynajmował, nikt się nie przejmował, to zjechali się cyganie żeby tam zamieszkać.
Starzy udawali, że nic nie wiedzą, bo biedni ludzie, nie mają dachu nad głową to niech chociaż na hali fabrycznej pomieszkają przykryci kartonem. Ale ogólnie, napięcie rosło z tygodnia na tydzień, bo oczywiście liczba kradzieży i napadów wzrosła o ponad 9000. Doszło do tego, że musiałem mamę i siostrę zawozić do pobliskiego sklepu samochodem, bo bały się przechodzić koło tych magazynów.
Dresy zaczęły polować na cyganów w końcu - jak jakiegoś widzieli, to od razu długa za nimi z kamieniami w rękach.
No i ostatnio właśnie szła ulicą okoliczna ekipa, zobaczyli jakichś małych cyganów na oko 14 lat, którzy przewracali kontener czerwonego krzyża - ale nie po to, żeby sobie wziąć jakieś ubranie, tylko po to, żeby zdemolować wszystko. No to dresy się wk🤬iły, zakradły po cichu i złapali tych cyganów. Poleciały blachy w potylicę i strzały w p🤬dę, a jeden z tych cyganów wyciągnął nawet scyzoryk i zaczął straszyć napastników. Dostał typowego parciola na ryj, bez p🤬lenia.
Siedziałem akurat z kumplami na ławeczce może dwadzieścia metrów od miejsca, gdzie była ustawka, kulturalnie popijając piwa, więc widziałem idealnie jak ten brudas zgina się wpół i upada na ziemię jak szmata. Którą w sumie był.
Dostali wszyscy porządny wp🤬l od dresów. Nawet nie było mi ich żal. W końcu ci drudzy zmusili ich żeby weszli do tego czerwonego krzyża, a jak już wszystkie brudasy tam były, to przewrócili kontener tak, żeby nie dało się z niego wyjść.
Policja podobno przyjechała w środku nocy, bo krzyczący cyganie nie dali ludziom spać. Siedzieli w tym kontenerze przez chyba sześć godzin, przekopani jak szmaty.
Policjanci jakoś ich wyciągnęli i teraz wielki skandal, bo wp🤬lono dzieciom - jeden cygan niby nie ma połowy zębów, ale to chyba normalne u romów. Mówi się też coś o złamanym nosie, popękanych żebrach itd. ale c🤬j wie, jak to jest naprawdę.
Ale przynajmniej liczba kradzieży nagle znacząco spadło, bo cygany boją się wychodzić z tego magazynu, w obawie przed przekopką.
No i jakoś ostatnio poszła w obieg plotka, że cygany będą się mścić i znajdą tych dresów. Dzień później dotarła do mnie druga plotka, że jakiś dres robi niby w piwnicy koktajle Mołotowa i będą atakować magazyn zanim cyganie zaatakują ich.
K🤬a, jadę jutro kupić deski i gwoździe - będę zabijał okna i drzwi, bo szykuje się wojna konkretna, a nie chcę oberwać jakimś rykoszetem. Jak myślicie, gdyby dzielnicę opanowała fala cygańskich wojowników, to ile byłbym w stanie wyżyć na Vifonach i konserwach, zanim nie zaczął srać dalej niż widzę?

Grudzin opowiada bajkę
gurup • 2014-05-28, 1:06
Noc się zbliża, więc czas na dobranockę! Zaczynajmy

Mały Jaś był bardzo spokojnym i ułożonym chłopcem. Jaś bardzo cenił swoją samotność. Można śmiało powiedzieć, że alienował się od społeczeństwa. Nie lubił bawić się z rówieśnikami, nie lubił rozmawiać z innymi, wolał być sam. Jednak czasami gdy siedział sam w pokoju słychać było jakby z kimś rozmawiał. Gdy matka zapytała się go z kim rozmawia odparł krótko "Z głosami". Nie wiedziała co na to poradzić, ale bała się iść z nim do psychiatry. Wiedziała, że jeśli wykryją u niego chorobę psychiczną, to zabiorą go do szpitala, a ona zostanie sama. Po śmierci męża jej ostatnią bliską osobą został Jaś. Najpierw podejrzewała autyzm, potem schizofrenie i rozdwojenie jaźni. Wiedziała, że są to bardzo niebezpieczne i w gruncie rzeczy nieuleczalne choroby, jednak na samą myśl o bólu jaki pozostałby po utracie chłopca przechodziły ją ciarki.
Pewnej nocy usłyszała jakby chłopiec z kimś rozmawiał. Podeszła do drzwi i zajrzała przez dziurkę od klucza. Zobaczyła chłopca wpatrzonego w ścianę. "Zaraz pójdę i zrobię to." - powiedział. Matka osłupiała. Setki czarnych scenariuszy przeszło jej przez głowę. Szybko jednak ocuciła się widząc, że chłopiec zmierza w kierunku drzwi. Odsunęła się i ukryła za framugą drzwi do jej pokoju. Postanowiła śledzić chłopca. Jaś bez przebierania się wyszedł w swojej piżamie z domu. Kierował się prosto w stronę lasu. Matka starała się podążać tuż za nim, jednak chłopiec powoli oddalał się. Mgła coraz bardziej przysłaniała widok. Chłopieć już znikał na koryzoncie, gdy nagle zatrzymał się. "To tu." - powiedział. Matka nerwowo rozejrzała się. Chłopiec zatrzymał się na polanie, tuż przed ogromną, starą studnią. Rozłożył ręce na boki, wyciągnął głowę do góry i patrzył prosto na pełnię księżyca. "Nadszedł ten moment" -mruknął. Matka nagle poczuła przeszywający chłód. Wiatr zaczął trząsać liśćmi drzew. Jednak ona powoli zbliżała się do syna. Nogi jej drżały a serce waliło jak młotem. Położyła mu rękę na ramieniu i delikatnie obróciła go w jej stronę. Ujżała sinobladą twarz chłopca. Jego oczy były pełne żaru, jakby chciał wyrzucić coś z siebie. Matka ledwo zdobyła się na siłę i wydusiła słowa "Jasiu... co ty tutaj robisz?" Na co chłopiec bez mrugnięcia okiem odpowiedział "Przyszedłem się wysrać."

No to to by było na tyle Miłych snów!
Tak nawiasem to specjalne pozdrowienia dla użytkownika 'Salmonella' za ból dupy o jeden błąd ortograficzny w ostatniej opowieści. Niech by cię szlag
Szafa
Dopek • 2013-12-20, 22:32
Pojawił się jakiś czas temu temat z nadprzyrodzonymi wydarzeniami, które przydarzyły się użytkownikom Sadola. Opowiem Wam co przydarzyło mi się zeszłej nocy.
Śpię sobie w najlepsze, do czasu, gdy obudził mnie dziwny hałas. Nie wstając z łóżka patrzę na szafę, a tam drzwi otwierają się i zamykają, myślę sobie, że może to mój pies coś kombinuje, ale patrzę uważniej, a to...

garnitury wychodzą z mody
Opowieść księdza
Konto usunięte • 2013-11-12, 17:47
Chciałbym wam opowiedzieć historię,którą usłyszałem od księdza.
Ksiądz inny niż wszyscy z jednej strony potrafi wszystko wyjaśnić co znajduje się w Biblii, a z drugiej taka dusza towarzystwa zawsze można się z nim pośmiać.
Wracając do tematu opowiadał on na lekcji ostatnio,jak to był opiekunem na koloniach w Krynicy Morskiej dla dzieci z biedniejszych rodzin(czytaj:Patologicznych )
Dzieciaki miały takie bluzgi,że to głowa mała.
Ksiądź starał się z tym walczyć przez karę typu 10 przysiadów.
Niby dawało efekt,ale mały.
Pewnego dnia wybrali się na basen.
Dzieciarnia wskoczyła do basenu,a ksiądz poszedł trochę dalej,aby odpocząć od hałastry.
Po jakimś czasie postanowił zobaczyć czy ekipa się nie potopiła i uwagę zwróciła mu jakaś damulka.
Damulka szersza jak wyższa,taki typowy babsztyl i mówi:
-Czy pan jest opiekunem tych dzieci?
Ksiądź taki już trochę przestraszony się pyta
-Tak,a o co chodzi?
-Te dzieciaki,strasznie źle się zachowują,hałasują,a język to taki wulgarny mają.
Wtem przychodzi taki mały łepek z 6-7 lat i mówi
-Proszę księdza ta k🤬a kłamie.

Materiał własny,jak się nie spodobało to wyj🤬 w p🤬du!