Główna Poczekalnia (1) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 2 minuty temu

#polactwo

Dzisiaj wracam do Was z kolejnym przykładem polskiej dziczy drogowej.
Pomimo licznych filmów, akcji informacyjnych, próby cywilizowania polskich troglodytów drogowych, w Polsce dalej jak chlewie osranym gównem.

Otóż razu pewnego gościńcem (klepiskiem w Polsce zwanym błędnie i nie wiadomo dlaczego - drogą ekspresową) pędziła na złamanie karku karetka transplantacyjna wioząca świeżą dorodną wątróbkę do przeszczepu.
Nie trzeba tłumaczyć jak bardzo im się śpieszyło. Niestety mieli pecha bo trafili na krula szosy kierowcę tira, który uznał, że jemu się bardziej spieszy niż karetce transplantacyjnej i miał głęboko wyj🤬e na to, że kierowca ambulansu próbuje go wyprzedzić i daje mu sygnały do zjechania.

Ciekawe co takiego wiózł ten tirowiec, że tak mu się śpieszyło, żeby kosztem czyjegoś zdrowia i życia walczyć o cenne setne sekundy na 1000 km?

Rozjaśnijmy sytuację o jak wielką stawkę walczą w wyścigach słoni ludzie, którzy potrafią tylko kręcić kołem i wciskać pedały.

Więc tak:

Jeśli tirowiec jedzie z V 91 km/h to tysiąc km pokonuje w 10:59h 20:44s
Jeśli jego kolega go wyprzedzi jadąc 92 km/h to 1k km pokona w 10:52h 10:43s.
Biorąc pod uwagę, że pod drodze kilka razy staną na tych samych czerwonych światłach albo ten z przodu zrobi pauzę, żeby wylać się na koło albo wysrać w rowie to na miejsce dojeżdżają równocześnie.
Także jest o co walczyć w tych wyścigach! Ja się zaprze to z minutę się zaoszczędzi! To oznacza, że w czasie noclegu można pić minutę dłużej!!!



Kierowcę tria można wychować tylko w jeden sposób: karać, j🤬, nie nagradzać.


Taki o to diament znalazłem w internetach.
Ogłoszenie jest autentyczne i z opisu portali informacyjnych wynika, że pan dobrodziej pracodawca zapytany przed dziennikarzy na okoliczność potwierdza, że autentyczne i to nie żart.
Niestety ogłoszenia już nie ma. Podejrzewam, że pan dobrodziej je usunął bo się kapeńkę zdziwił, że dostał "trochę" hejtu od ludzi, którzy nie do końca zgadzają się z jego podejściem do pracowników.

Po jego przeczytaniu czuję głębokie zażenowanie i po części satysfakcję.

W mojej ocenie to ogłoszenie to wyraz głębokiej frustracji przelanej do internetu przez polskiego janusza biznesu uciśnionego pracodawcę wyzyskiwacza cwaniaczka, który nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości polskiego rynku pracy.
Pan z powodzeniem lata prowadził swój biznes opierając go o dwie złote zasady polskiego "byznesu" - wyzysk pracownika i konkurowanie przez najniższą cenę.
Nagle po tych tłustych latach okazało się, że jego umowa na czarno i minimalna krajowa nie jest już żadną konkurencją na rynku pracy.
Po interpretacji tego ogłoszenia dochodzę do wniosku, że ten człowiek nie ma sobie nic do zarzucenia i jest kompletnie bezkrytyczny do swojej osoby. Nie widzi absolutnie żadnej winy w tym, że nie może znaleźć pracownika!
Podejrzewam, że do niedawna wielki pan dobrodziej uważał się za pracodawcę roku bo płacił w terminie.

Jak cham przychodził do pana po podwyżkę to mu mówił wyp🤬alaj bo mam 100 na twoje miejsce...

Nagle wszystko odwróciło się o 180 stopni bo cała niewykwalifikowana tania siła robocza ruszyła myć kible u zachodnich panów i polskie pany zostały bez niewolników.

Z zarobków pan obiecuje złote jaja ale jakoś nie chce się pochwalić w ogłoszeniu co to są za kwoty... Czyżby nie było czym? Jakby było to wielki pan podał by, żeby tymi złotymi jajami zwabić potencjalnych kandydatów... Ale nie bądźmy aż tak krytyczni i podejrzliwi bo obiecuje, że wybrańcom będzie super płacił...

Dodatkowo bez obciachowo pan pisze, że z góry trzeba się nastawić na łamanie prawa... wożenie autem do 3,5 tony rzeczy powyżej 3 ton. Porząda u kandydata cechy w postaci stalowego zwieracza, żeby jego przyszły minionek nie osrał ze strachu kanapy w jego drogocennym busie na raty na widok czających się do ataku krokodylków (co dają biednym uciśnionym pracodawcom mandaty za niewinność).

Również pan szczerze wyjaśnia, że praca na czarno bez umowy i poszanowania kodeksu pracy. Co więcej nawet jako plusy u kandydata podaje, że wręcz pragnie osoby, która przyjdzie pracować na czarno! Mile widziany cwaniak do spółki, który chce j🤬 z nim na dwa baty podatnika, ZUS, urząd skarbowy, MOPS, komornika czy kogo tylko chcemy!

Pomimo problemów ze znalezieniem pracownika pan ego ma wyj🤬e w kosmos i jeszcze wybrzydza! -nie chce starych, nie chce grubych, nie chce młodych, nie chce bez doświadczenia, nie chce muzułmanów, ewangelików i innych!

Na koniec pan pisze, że można dzwonić tyko od 8-16 ale od kandydata, jak sam napisał wymaga zap🤬lania dzień i noc bo jak uzasadnia "pam buk" zap🤬lał 6 dni dni i nocy.

Po przeczytaniu tego wydałem z siebie głośne - WOW! Ten gość ma tupet pomyślałem... i zazdroszczę mu pewności siebie.

Panu dobrodziejowi pracodawcy mogę tylko doradzić, że jak jest taki wybredny, wszyscy pracownicy są c🤬jowi i roszczeniowi to pozostaje zakasać rękawy i zap🤬lać busem samemu bo obawiam się, że taki narcyz kipiący pogardą i nienawiścią do pracowników, chcący mieć wzorowego pracownika przy zerowym wysiłku ze swojej strony nigdy nie znajdzie pracownika.
Podejście typowego polskiego pieczarkarza. On jest wielki pan biznesmen, czyni największy akt łaski bo dając pracę wyciąga prostego chama z biedy i za to należy mu się dozgonna wdzięczność i lojalność...

Nawet mi nie żal tego człowieka. Przecież polscy pracodawcy 27 lat kręcili na siebie takiego bata i jak widać niektórzy dalej żyją w przekonaniu, że są bez winy.
O ogłoszeniu zrobiło się głośno. Podejrzewam, że pan dobrodziej zapewnił sobie tym aktem frustracji kontrolę z urzędu skarbowego, ZUS i ITD.

PS. Nie p🤬lcie mi, że w Polsce się nie da prowadzić firmy. Da się prowadzić legalnie, płacąc podatki, przestrzegając prawa, z poszanowaniem do pracowników i w terminie opłacając swoje zobowiązania.
Historia sprzed grubo ponad roku, jak pracowałem w krabach. Na pewno tam nie wrócę, za c🤬ja dzwona, więc mogę opowiedzieć.

Pracowałem na stanowisku, gdzie myło się wychodzące z gotowania kraby. Myło się je ze szlamu i innego gówna, a potem układało w skrzynkach. Musiały być całe, bo szły do pakowania. Jak nie miał jednego ze szczypiec, wywalało się. Kraby wychodziły z gotowania i aż parowały, zwłaszcza przy polaniu zimną wodą z węża. Od takich oparów nietrudno było się porzygać. Niejeden rzygał, niejednego pogotowie zabrało. Ja raczej byłem odporny, ale tego dnia sobie od czasu do czasu podjadłem trochę krabowego mięsa z odpadniętych szczypiec. Musiałem trafić na nieświeże, bo w pewnym momencie mnie zebrało na rzyganie. Kurde, jak, gdzie? Fabryka, high risk, sterylnie musi być i w ogóle. Pierwsza fala - poczułem jakby mi coś pękało w klatce piersiowej, ale powstrzymałem bełta w żołądku. Pędzę do kibla, wyrzygałem się, ale nikomu się nie pucuję bo oznacza to 3 dni przymusowego wolnego. Wracam na stanowisko, robię kilka minut i nadchodzi druga fala. Teraz wiem, że nie powstrzymam. Biegnę pod schody, gdzie akurat nie łapie kamera i spaw na glebę. Przezroczysty, bo wszystko co - że tak powiem - materialne, już wyrzygane. Biorę wiadro z chemią do czyszczenia i zalewam pawia. Chwilę schodzi po schodach jakiś Angol, wącha i pyta:
- Co tu tak jebie?
- W tej fabryce wszystko jebie.
Wracam do roboty, czuję że nadchodzi kolejna fala. Tym razem zawczasu pędzę do kibla i mijam managera, Anglika. Widzi moją minę i kolor skóry na twarzy i pyta:
- What's wrong?
- Vomi... - nie zdążyłem dokończyć, wpadłem do kibla i bełt. Za każdym razem czułem jakby mnie rozrywało. Wychodzę, a manager czeka na mnie już ze szklanką wody i mówi, że niestety ale muszę iść do domu na 3 dni. No trudno, wychodzę. Na wyjściu mijam managera Polaka, choć bardziej pasuje powiedzieć - polaczka. Typka, którego w życiu prywatnym nikt nie szanuje ani nie poważa, dlatego nadrabia w robocie, bo to jedyne miejsce gdzie może poczuć się ważny, gdzie ktoś go słucha i się z nim liczy (bo musi). Uwielbia dręczyć swoich rodaków i jest na maxa złośliwy i wredny. Przedstawiam mu sytuację a on, siląc się żałośnie na jak najgroźniejszą minę, mówi do mnie głosem sfochowanym do potęgi:
- Hrm! No super! Teraz masz 3 dni wolnego! Może ty zmień pracę?!
Olewam pajaca i idę dalej. Przede mną długa droga. Na autobus, potem autobusem i jeszcze raz z buta. Idę i co kilkadziesiąt metrów rzygam. No, właściwie próbuję rzygać, bo już nie mam czym, ale mnie szarpie jak sk🤬ysyn. Idę, z naprzeciwka dwóch gości w białych koszulach, spodniach od garnituru i jakimiś identyfikatorami. Zaczepiają mnie i pytają, czy mam chwilę żeby z nimi porozmawiać. Już mnie zginało do kolejnego bełta, zdążyłem rzucić okiem na identyfikator i dostrzec napis "Mormon", po czym zgięty w pół puściłem pawia rycząc przy tym jak niedźwiedź.
- Przepraszam, nie mogę teraz - wyjaśniłem, choć po ich minach wywnioskowałem, że doskonale mnie rozumieją. Kilka minut i kilka bełtów dalej dotarłem na przystanek. Po drodze kupiłem wodę, bo od tego rzygania aż mi się gorąco zrobiło. Piję i rzygam na zmianę. Dotarłem do autobusu, wsiadłem i jadę. Była zima, ja ubrany ciepło, leje się ze mnie strumieniami, na twarzy jestem nie blady, tylko biały i rzygam. Rzygam do plecaka, który trzymam na kolanach. Ludzie z autobusu totalnie mają wyj🤬e, żadnych krzywych spojrzeń, żadnych debilnych uwag. Wysiadłem z autobusu i niczym pies szczynami, oznaczyłem najbliższy murek pawiem. Dwie starsze panie zapytały, czy wszystko w porządku i czy mają wezwać pogotowie.
- Karawan mi wezwijcie a nie ambjulans! - odpowiedziałem po polsku, po czym dodałem po angielsku, że nie trzeba i dziękuję bardzo, aczkolwiek nie byłem tego pewien bo od rzygania tyle razy mnie kurewsko zaczęła boleć klatka piersiowa, gardło, miałem problemy z oddychaniem i nie mogłem śliny przełknąć. Ale c🤬j tam. Dotarłem do hotelu, w którym mieszkałem. Rozebrałem się i jebłem na łóżko z myślą, że nie zamykam drzwi żeby trupa znaleźli od razu a nie po tygodniu czy c🤬j wie kiedy. Padłem i obudziłem się po 4 godzinach. Przeszło bez śladu.

I epilog.

Później, dużo później, pracowałem w innej fabryce. Poznałem tam starszego gościa, który pracował w krabach, kiedy manager-polaczek (Zbysiu, powiedzmy), dopiero zaczynał robotę. Opowiedziałem mu powyższą historię, a on zdziwiony:
- I Zbysiu aż się do ciebie czepiał? Przecież jak on zaczynał to non stop rzygał, wszyscy się śmiali z niego.
Co wygina słupki prowadzące?
Grzyb18 • 2013-01-15, 21:35
Zastanawialiście sie czemu czasem słupki przy drogach są odchylone od pionu? Oto rozwiązanie!
Pierwszy traktor omija słupek, zaś drugi już nie i przejeżdża po nim. Ponadto nie posaida tablicy rejestracyjnej i włączonych świateł.




Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem