
#sąsiad


Oni mają taki brzydki zwyczaj bottleneck'owania (pardą za obrzydliwy żargon markietingowy) klientów, żeby postali sobie dłużej przy kasach i z nudów nawrzucali towarów z koszyków obok kas. Otóż zauważyłem, że kolejki są minimum na 6-7 osób, a za mną akurat ustawiło się dwóch sąsiadów, wyjątkowych c🤬jów, takie typowe, bezwartościowe, post-robotnicze barachło. Ot, kumulacja!
Kiedy dotarłem do kasy, podeszła kyerownyczka (pisownia fonetyczna), rozejrzała się i mówi do kasjerki: "rzuć koniec kolejki". Czyli - plakietkę "zapraszamy do innych kas". Czyli - zamknąć kolejną kasę, żeby klienci stali dłużej przy koszykach.
Ponieważ z tą grubą flamazonką, która w poprzednim wcieleniu pewnie była pokrzywą albo kleszczem, odbyłem już dwie rozmowy o tych kolejkach, zapowiadając że jak to się nie zmieni, znajdę sposób, żeby zmusić firemkę LIDL do szanowania czasu klientów, postanowiłem przypomnieć jej o swoim istnieniu.
— Co to ma znaczyć? Co pani sobie wyobraża? — parsknąłem pod jej skromnym adresem tonem kaprala. — Kolejki wychodzą za kasy, a pani znowu to samo? Mam pani pokazać, jak się nie szanuje czyjegoś czasu?
Spojrzała się na mnie dziwnie - zapewne nie bez racji, bo wykłócający się klient to niechybnie wariat albo terrorysta.
— Może pan złożyć zażalenie na infolinii albo na stronie internetowej — raczyła odburknąć i zaczęła coś grzebać przy sąsiedniej kasie.
Przyszła moja kolej, więc poprosiłem kasjerkę o 10 paczek fajek. Ta na to rozejrzała się i odrzekła:
— Mam tylko 4, obok są 3, to musiałabym wziąć z innych.
— To w takim razie poproszę 60 paczek. — odparłem, stwierdziwszy, że nie zaszkodzi kupić na zapas.
Twarze klientów za moimi plecami, a przypominam - byli to moi "ulubieni" sąsiedzi, zaczęły mienić się niezdrowymi kolorami. Kyerownyczka spojrzała się krzywo, ale... klient nasz pan.
Na twarzy kasjerki zobaczyłem przelotny uśmiech i wyraz zadowolenia z powodu pretekstu, żeby wstać z niewygodnego krzesła i rozprostować nogi. Przechodziła od kasy do kasy i zbierała pojedyncze paczki. Nie starczyło. Razem zebrała 33 i wróciła.
— Może być 33, czy chciałby pan, żebym poprosiła o resztę z zaplecza? - zagaiła z nadzieją w głosie.
Zapomniałem wspomnieć, że nie wziąłem wózka, nie planując żadnych zakupów, więc paczki zaczęły się piętrzyć na wąskim kawałku lady obok kasy.
— Tak, poproszę... I jeszcze do tego będzie 20 paczek (innej marki) oraz 20 paczek (jeszcze innej). Ponieważ to może być dla Pani obciążenie, może poprosiłbym panią kyerownyczkę, żeby zechciała pójść i przynieść, skoro stoi i się przygląda? — taż od paru minut przyglądała się bezczynnie rozwojowi wypadków.
Pani kyerownyczka zmierzyła mnie lodowatym wzrokiem i poszła, o dziwo. Wróciła po dłuższej chwili, przynosząc resztę paczek. W sumie całe poszukiwania papierosów trwały na pewno ponad 5 minut.
Moi ulubieni sąsiedzi przenieśli się w międzyczasie z kwaśnymi minami do sąsiedniej kasy - mission accomplished.
Podziękowałem kasjerce oraz z lekkim przekąsem pani kyerownyczce, po czym przed zapłaceniem poinformowałem ją:
— To teraz proszę, żeby sobie pani wyobraziła, że przychodzę do sklepu z dziesięcioma innymi osobami. Wszyscy stajemy w ten sposób przy kasach i wszyscy robimy właśnie takie zakupy, tylko może każdy papierosy innej marki. Jednocześnie. Niestety, okazuje się na koniec, że wszyscy zapomnieliśmy portfela. Czy nadal ma pani zamiar nie szanować czasu klientów, czy może mam jednak udowodnić pani, że takie systemowe wydłużanie kolejek jednak się sklepowi nie opłaca?
Cisza, jadowity uśmiech kasjerki, muttley'owy chichot kasjera z kasy obok. Kurtyna.
---
Osobom cierpiącym na galopujący tl;dryzm polecam Sienkiewicza na odtrutkę.

– Cześć, czy to nie ty szukasz psa?
– Tak.
– Pudla z ogolonym łapami?
– Tak.
– Z serduszkiem na obroży?
– Dokładnie, znalazłeś go?
– Obawiam się, że mam złe wieści?
– Co się stało?
– Jesteś gejem.





Mam sąsiada, który każdego ranka wierci dziury wiertarką. To pedał.

– OK, ale tylko na minutę.
– Jesteś zajęty?
– Nie, dłużej nie wstrzymam oddechu.


Nie masz długów? To nieważne, bo komornik może przyjść i zabrać twoją własność np. za długi sąsiada. Taka sytuacja miała miejsce we wsi Kulany na Mazowszu. Do pewnego rolnika przyjechał komornik i stwierdził, że zabierze jego ciągnik. Tyle, że dług miał nie on, a sąsiad. Komornik nie był zainteresowany wyjaśnieniami, za to ciągnikiem bardzo. Zabrał go na lawetę i sprzedał w komisie – po zaniżonej wartości – twierdzi poszkodowany rolnik.
Gdyby Radosław Zaremba ze wsi Kulany na Mazowszu nie nagrał filmu z zajęcia jego własności, to pewnie nikt by uwierzył, że komornik zabrał mu majątek za długi sąsiada. – Wszedł na moją posesję informując mnie, że zabiera ciągnik na poczet długu – powiedział „Wiadomościom” TVP1 Zaremba.
Asesor komorniczy z Łodzi Grzegorz K., który przeprowadził egzekucję, nie chciał nawet słuchać, że wtargnął na niewłaściwą posesję, że domaga się spłaty długu od niewłaściwego człowieka.
– Informowałem komornika wielokrotnie, że to jest mój ciągnik, ja nie mam długów i musiała zaistnieć pomyłka. On na to, że wszyscy się tak tłumaczą. Odpowiedział: „Mam takie paragrafy, że ja pokażę państwu, że ja wyjadę tym ciągnikiem" – dodał poszkodowany rolnik.
Izba Komornicza: komornik miał prawo tak postąpić
Łódzka Izba Komornicza w postępowaniu kolegi nie widzi nic złego.
– Jest dopuszczalna sytuacja, że komornik, mając informację od dłużnika, że nie jest właścicielem, na przykład ciągnika, dokonuje zajęcia tego ciągnika – powiedział Andrzej Ritmann z Izby Komorniczej w Łodzi.
Chodzi o sytuację, kiedy komornik ma informację, że dłużnik korzysta z danej rzeczy i na tej podstawie ją zajmuje. Ale o tym, że z ciągnikiem pana Radosława jego zadłużony sąsiad nie ma nic wspólnego komornika przekonywali wszyscy: policja, rodzina pana Radosława, a nawet sam sąsiad. Na próżno. Komornik ciągnik zabrał z posesji i szybko sprzedał go w komisie za 40 tys. zł., mimo że zdaniem właściciela, był wart prawie 100 tys. zł.
„Traktuję to jak zwykły rozbój”
Adwokat Radosława Zaremby nie może uwierzyć, że urzędnik państwowy tak potraktował niewinnego człowieka. – Podejmujemy takie kroki prawne, jakie podejmuje się wobec przestępców, bo ja traktuję, że jest to rozbój – powiedział Lech Obara, adwokat Radosława Zaremby.
Mecenas złożył wniosek o wszczęcie wobec komornika postępowania dyscyplinarnego, domaga się odszkodowania i zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przez komornika przestępstwa. Komornikowi grożą trzy lata więzienia.
Rolnik nie ma teraz czym pracować na roli
Poszkodowany rolnik martwi się jednak, że zanim zostaną wykonane czynności on i jego rodzina naprawdę popadną w długi, bo na gospodarstwie bez ciągnika wiele nie zdziała. – Za trzy miesiące trzeba wejść w pole, ja nie będę miał czym. Mówię tak jak jest, bo inny sąsiad będzie się bał mi pomóc (…), powie: ja ci pomogę, a komornik przyjdzie i mi zabierze ciągnik – mówi Radosław Zaremba.
Dlaczego żaden z kandydatów na posła, prezydenta itp. nigdy nie obiecuje, że jakikolwiek urzędnik państwowy będzie odpowiadał materialnie za swoje czyny i decyzje?
Źródło
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie