W.S.N.R. napisał/a:
Dziadzie_Inżynierze... Napiszę zrozumiałym językiem, żeby dotarło. Hemingway rozkminił w książce "Stary człowiek i morze" najważniejszą siłę napędową do działania każdego człowieka i zestawił ją z najważniejszą siłą powstrzymującą człowieka od działania. Nie ma w historii literatury żadnego innego dzieła, które w tak prosty, wręcz łopatologiczny sposób rozkminiałoby ten temat i wbijało do głupiego łba, o co w życiu chodzi.
Jeśli więc mówisz, że książka jest głupia, to na dwoje babka wróżyła: albo miałeś zajebistych rodziców, którzy tak Ci wtłoczyli te najważniejsze prawdy do głowy, że treść ww. książki i jej przesłanie są dla Ciebie aż nadto oczywiste... albo masz za mało oleju w głowie i nigdy tych najprostszych prawd nie zrozumiesz. W obu przypadkach nie wpływa to na uniwersalność przesłania książki Hemingwaya i nie sprawia, że zawarte w niej mądrości nagle magicznym sposobem stają się truizmami, co raczysz w swojej skromnej ocenie suponować.
Idee w niej przedstawione są oczywiste dla licealisty, który używa mózgu i nie stroni od książek. Matoł i tak nie zrozumie, choćbyś mu to narysował. Dla pierwszego to książka o facecie w łódce, która traktuje o niezłomności człowieka w dążeniu do celu (czyli nic zaskakującego w życiu młodego człowieka), drugi i tak stwierdzi, że heheh facetka kazała przeczytać hehe iksde (znaczy do pieca z nim).
Rozumiesz do czego ja zmierzam? Ta książka może w swoim czasie była czymś genialnym w swojej prostocie, ale obecnie czytam ją, czytam opracowanie (dla pewności), słucham nauczyciela i... Serio? Tylko tyle? Nie ma drugiego dna? To ma być to wielkie dzieło? Tym sposobem zniechęca się do lektur nawet chętnych uczniów. Ja do dziś mam w planie na nie wiem kiedy przeczytać Trylogię, bo wiem, że jest świetna, ale była wmuszaną mi lekturą, więc mam podświadomy opór. Bo nawet jak coś jest super, ale ktoś ci to wpycha na siłę, to przestaje takie być - nie wierzysz, spytaj sadolek.