

Oj, dzieciaku... Życie jako "singiel" jest fajne, gdy ma się te 20-25 lat. Wtedy jest super, są kumple, imprezy, ciągle coś się dzieje. Problem pojawia się, gdy obudzisz się w wieku 30 lat i okaże się, że znajomych już praktycznie nie ma, bo się pożenili i mają dzieci, więc siłą rzeczy zostajesz odstawiony na boczny tor, a na domiar złego obserwujesz ze zgrozą, jak wykrusza się najbliższa rodzina, umierają dziadkowie, coraz bardziej dostrzegasz starość malującą się na twarzach rodziców, ich nadwątlone zdrowie i uświadamiasz sobie, że mają już "bliżej niż dalej". W końcu zostajesz sam w pustym mieszkaniu. Tylko szczęśliwy związek z kobietą i posiadanie potomstwa może Cię uratować przed paskudnym losem pogrążonego w depresji starego kawalera, inaczej nie będziesz w stanie zachować równowagi psychicznej. Pamiętaj, samotność jest równie szkodliwa jak palenie papierosów, wykańcza ludzi bardzo szybko i na dłuższą metę nie ma w niej nic fajnego, uwierz mi.
Każdy idealizuje to czego nie ma.
Oj, dzieciaku... Życie jako "singiel" jest fajne, gdy ma się te 20-25 lat. Wtedy jest super, są kumple, imprezy, ciągle coś się dzieje. Problem pojawia się, gdy obudzisz się w wieku 30 lat i okaże się, że znajomych już praktycznie nie ma, bo się pożenili i mają dzieci, więc siłą rzeczy zostajesz odstawiony na boczny tor, a na domiar złego obserwujesz ze zgrozą, jak wykrusza się najbliższa rodzina, umierają dziadkowie, coraz bardziej dostrzegasz starość malującą się na twarzach rodziców, ich nadwątlone zdrowie i uświadamiasz sobie, że mają już "bliżej niż dalej". W końcu zostajesz sam w pustym mieszkaniu. Tylko szczęśliwy związek z kobietą i posiadanie potomstwa może Cię uratować przed paskudnym losem pogrążonego w depresji starego kawalera, inaczej nie będziesz w stanie zachować równowagi psychicznej. Pamiętaj, samotność jest równie szkodliwa jak palenie papierosów, wykańcza ludzi bardzo szybko i na dłuższą metę nie ma w niej nic fajnego, uwierz mi.
Święte słowa, ja jestem w tym miejscu, nie z własnej winy, ale wciąż...
bla bla bla
Już śpieszę ci wyjaśnić, jak się tak samo mazałeś przy lasce, to uznała cię za cipeusza, nie wpisałeś się w jej model silnego mężczyzny to cię kopnęła w dupę. Dziewczynę stracił i teraz wszystkie złe, z takim podejściem to wal konia dalej w piwni, wyjdzie to z korzyścią dla całej reszty populacji.
Oj, dzieciaku... Życie jako "singiel" jest fajne, gdy ma się te 20-25 lat. Wtedy jest super, są kumple, imprezy, ciągle coś się dzieje. Problem pojawia się, gdy obudzisz się w wieku 30 lat i okaże się, że znajomych już praktycznie nie ma, bo się pożenili i mają dzieci, więc siłą rzeczy zostajesz odstawiony na boczny tor, a na domiar złego obserwujesz ze zgrozą, jak wykrusza się najbliższa rodzina, umierają dziadkowie, coraz bardziej dostrzegasz starość malującą się na twarzach rodziców, ich nadwątlone zdrowie i uświadamiasz sobie, że mają już "bliżej niż dalej". W końcu zostajesz sam w pustym mieszkaniu. Tylko szczęśliwy związek z kobietą i posiadanie potomstwa może Cię uratować przed paskudnym losem pogrążonego w depresji starego kawalera, inaczej nie będziesz w stanie zachować równowagi psychicznej. Pamiętaj, samotność jest równie szkodliwa jak palenie papierosów, wykańcza ludzi bardzo szybko i na dłuższą metę nie ma w niej nic fajnego, uwierz mi.
nie mierz wszystkich swoja miarą , jestem po rozwodzie i jestem na etapie "coraz bardziej dostrzegasz starość malującą się na twarzach rodziców" , kocham obecną cisze ,spokój ,czas na hobby, wolnosc i finansową wolnosc również , nikt mi nie przeszkadza w niczym i dziamdzia za uszami, nigdy nie byłem bardziej szcześcliwy, a jak mam ochote to wybieram sobie co mi sie podoba i płacę za sex a raczej za to żeby sobie poszła.
Oj, dzieciaku... Życie jako "singiel" jest fajne, gdy ma się te 20-25 lat. Wtedy jest super, są kumple, imprezy, ciągle coś się dzieje. Problem pojawia się, gdy obudzisz się w wieku 30 lat i okaże się, że znajomych już praktycznie nie ma, bo się pożenili i mają dzieci, więc siłą rzeczy zostajesz odstawiony na boczny tor, a na domiar złego obserwujesz ze zgrozą, jak wykrusza się najbliższa rodzina, umierają dziadkowie, coraz bardziej dostrzegasz starość malującą się na twarzach rodziców, ich nadwątlone zdrowie i uświadamiasz sobie, że mają już "bliżej niż dalej". W końcu zostajesz sam w pustym mieszkaniu. Tylko szczęśliwy związek z kobietą i posiadanie potomstwa może Cię uratować przed paskudnym losem pogrążonego w depresji starego kawalera, inaczej nie będziesz w stanie zachować równowagi psychicznej. Pamiętaj, samotność jest równie szkodliwa jak palenie papierosów, wykańcza ludzi bardzo szybko i na dłuższą metę nie ma w niej nic fajnego, uwierz mi.
Pierwszy raz przeczytałem coś mądrego na tej stronie, trzymaj piwo.
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie