

każde zdrowe dziecko się kiedyś tak bawiło no ale skoro ktoś się w tym doszukał dawki czarnego humoru to jakie musiał mieć smutne dzieciństwo...
unpleasant napisał/a:
tylko dzieci ... stary by się już trzy razy połamał.
chyba ze naj🤬y
Halman napisał/a:
każde zdrowe dziecko się kiedyś tak bawiło no ale skoro ktoś się w tym doszukał dawki czarnego humoru to jakie musiał mieć smutne dzieciństwo...
K🤬a Halman, one na łby przecież spadają

sadistic.pl/tetraplegia-paraliz-czterokonczynowy-material-wlasny-vt534104.htm
Zajebista miejscówka, ja bym tam trochę więcej śniegu na dole narzucał i specjalnie skakał z tego dachu

Halman napisał/a:
każde zdrowe dziecko się kiedyś tak bawiło no ale skoro ktoś się w tym doszukał dawki czarnego humoru to jakie musiał mieć smutne dzieciństwo...
dokładnie, to aż straszne jakimi c🤬ami jest obecne pokolenie
Pietruchm napisał/a:
Zajebista miejscówka, ja bym tam trochę więcej śniegu na dole narzucał i specjalnie skakał z tego dachu
Idealna skocznia. Ja jeździłem na dachu od malucha z górek, ile to razy się wywróciło ze strachem w oczach nad przepaścią. Piękne czasy, czasem dziwie się jak ja z kumplami dożyłem obecnych lat po takich akcjach.
Halman napisał/a:
każde zdrowe dziecko się kiedyś tak bawiło no ale skoro ktoś się w tym doszukał dawki czarnego humoru to jakie musiał mieć smutne dzieciństwo...
Zamknij ryj hipokryto.

Z tych, które przeżyją, wyrosną zdrowe, odważne samce...
Oni będą zdobywać świat.
Oni będą zdobywać świat.
Takie zabawy w dzieciństwie to była normalka, skoki z huśtawki kto dalej wyląduje ręce połamane ale frajda niezapomniana, skoki na główkę ze skarpy ,w ganianego po piwnicy i zamykanie drzwi przed nosem do dzisiaj się dziwię jakim cudem jeszcze żyję

Za dzieciaka w latach 80tych, mieliśmy taką górkę po której zjeżdzaliśmy na sankach. Problem był taki, że zjazd kończył się na pionowej ścianie budynku. Ogólnie, zjazd polegał na tym, że w połowie drogi zjazdowej, trzeba było wyskakiwać z sanek tak by nie uderzyć głową w mur. Dzieciak się turlał po sromym zboczu a sanki z impetem uderzały w ścianę budynku. Ogólnie fajna zabawa, tylko od ojca często się dostawało za zepsute sanki (a były metalowe, ciężkie do uszkodzenia). Dopowiem przewrotnie: nie pamiętam by ktoś nie zdążył zeskoczyć, jakoś podejrzanie mało ogólnie pamiętam z tamtego okresu.
Dosypać śniegu na dole i skakać kto dalej lub na głowę.... Tak byśmy to rozwiązali w '90. A kto nie pomagał usypać górki miał zakaz zabawy