voidinfinity napisał/a:
Mam jeszcze lepszy. Co jeżeli większość zadecyduje, że kończymy z demokracją?
Cóż - zobaczę wtedy jaki ustrój zaproponują. Jeżeli mi się nie spodoba - wyjadę. Ponownie - podstawowym założeniem jest możliwość decydowania czy chcę być członkiem społeczeństwa.
voidinfinity napisał/a:
Nie, ty napisałeś, że układ ma polegać na tym - że państwo może sobie w każdej chwili zmieniać warunki umowy, a ty jak chcesz to możesz sobie wyjechać, choć oczywiście nikt ci za zainwestowane lata życia nie zwróci
Żaden normalny człowiek nie zawarł by takiego układu z własnej woli.
Co innego jeżeli byłby to ustrój wolnych ludzi, gdzie państwo nie może wtryniać się do tego jak wydajesz pieniądze, jedynie oczekuje pewnej opłaty za możliwość korzystania z infrastruktury, ochrony itd.
Zgadza się. I element państwa stanowi tutaj ryzyko. Chcesz zacząć pracować w danym państwie, ale nie masz gwarancji, że nie wybuchnie w nim wojna i nie wzrosną podatki. To jest właśnie ryzyko, które podejmujesz. Nie musisz chcieć go podejmować, ale takie już jest życie, że podejmuje się ryzykowne decyzje. Użyłeś określenia "zainwestowane lata życia". Bardzo słusznie. Zwróć tylko uwagę, że inwestycje mają to do siebie, że nie zawsze się zwracają. Świat jest ryzykowny!
voidinfinity napisał/a:
Z ewolucją jest jak z grawitacją. Trzeba po prostu zaakceptować że tak jest. Trzeba zaakceptować, że debil sobie zrobi krzywdę a mądry człowiek nie i żadne paragrafy, żadne siły porządkowe temu nie zapobiegną.
Istnienie ewolucji jako mechanizmu - fakt. To czy należy działać w zgodzie z nią, przeciwko niej, czy nie ingerować - opinia. Możliwe, że jest tak, że jakakolwiek próba działania przeciwko niej będzie daremna i "głupsi" i tak zrobią sobie krzywdę, jednak moim zdaniem nalezy próbować ich ochronic. To kwestia czysto moralna - ja uważam, że należy to zrobić, a ty, że nie należy. Nie istnieje obiektywna miara mówiąca kto ma racje. No bo na przykład: udaje się uratować przed zrobieniem sobie krzywdy jednego na dziesięć "nieinteligentnych" (załóżmy, że jakimś magicznym sposobem się udało to oszacować, nie pytaj jak). Czy to znaczy, że trzeba było próbować, czy, że nie? Można to rozpatrywać z punktu widzenia korzyści ekonomicznych, ale jeżeli społeczeństwo ma wolę działać zgodnie ze swoją moralnością, która przewiduje ratowanie każdego, to ma do tego prawo. Czy będziesz chciał być członkiem tego społeczeństwa - twoja sprawa.
voidinfinity napisał/a:
Całkiem niezłym wskaźnikiem jest współczynnik migracji. Do Korei Północnej nikt nie ucieka.
Mówiłem o obiektywnych miarach. Migracja jest, podobnie jak wyniki wyborów, całkowicie subiektywna, bo zależy od decyzji ludzi. Cieszę się jednak, że udało mi się przekonać Cię do miar bazujących na opiniach
voidinfinity napisał/a:
Najważniejsze w podejmowaniu decyzji jest to - kto będzie ponosił konsekwencje porażki i spijał szampana w przypadku zwycięstwa.
W tym o czym mówisz, odpowiedzialność się rozmywa.
W przypadku wyborów - owszem. W przypadku jednak, gdy decydujesz czy dalej chcesz być członkiem społeczeństwa, czy już nie (bo wyniki wyborów były takie a takie), decydujesz już wyłącznie o sobie.
voidinfinity napisał/a:
Wolny wybór istnieje do tego momentu w którym jest wolność. Jeżeli ludzie przegłosują, że chcą być niewolnikami, to już nigdy więcej nie zagłosują.
Jeżeli większość przegłosuje, że chce zostać niewolnikami - ich prawo. Ja jednak mogę zostać niewolnikiem razem z nimi lub wyjechać i to jest moje prawo.
Poruszyłeś już to wcześniej, więc wrócę do tego: jeżeli tylko nic nie ograniczy mojego prawa do wyjazdu w momencie, gdy poznam wyniki wyborów (a zawsze minie chwila zanim w życie wejdą jakieś zmiany), to wszystko jest w porządku i nie mam prawa ograniczać kreatywności społeczeństwa w wybieraniu sobie ustroju.