
Niezadawanie prac domowych to za mało, teraz trzeba zlikwidować matematykę.
Chłop przyszedł na komisję sejmową, powiedział że 2 rok nie zdaje z matematyki i czuje się jak debil. I z tego powodu chce usunięcia matematyki na maturze.
ciezko się z tym żyje.
Kto tego nie doświadczył nie zrozumie i będzie wyzywał takich ludzi od debili, nieuków itp.
Koniec końców to taki człowiek jest debilem i nieukiem szukającym wymówki aby się nie uczyć jak debil z powyższego filmu. Sama napisałaś, że trochę więcej pracy i są jakieś efekty. Tak jest ze wszystkim. Jeśli mamy jakąś ułomność to musimy nad nią mocniej pracować, ale ludzie wolą być pierdołami.
Masz racje, trzeba pracować. Ja tej umiejętności nie miałam, nie mieli nauczyciele w podstawówce, gimnazjum i liceum, ani też rzesze korepetytorów córki również.
Wydałam morze kasy i efekt byl mierny.
Miałyśmy szczęście, że trafiłyśmy na osobę, która nie potraktowała mojej corki jak debila, tylko dostrzegła i zrozumiała problem, ba, umiała sobie z nim poradzić. A co, gdybym na tę kobietę nie trafiła?
Może wskażesz, jak córka miałaby więcej pracować?
Nie życzę żadnemu z Was, żebyście musieli patrzeć jak Wasze dziecko cierpi fizycznie i psychicznie, bo boi się iść do szkoły...
Poza tym, chyba się nie rozumiemy.
To nie jest brak chęci, lenistwo czy olewanie nauki.
Dyskalkulia jest jakby organicznym uszkodzeniem o ile pamiętam okolicy płata ciemieniowego. Taki wrodzony defekt.
Dyskalkulik NIE MA MOŻLIWOŚCI ogarnąć świata liczb I oczywiście, nie tylko liczb.
Można to wytresować, wytrenować na tyle, żeby minimalny skutek był, ale taki skutek nie zostaje na zawsze.
Można to porównać do osoby z jedną ręką. Nie będzie dobrze wiosłował, bo nie ma takich fizycznych możliwości, a nie dlatego, że jest leniem.
Czyli skoro Twoja córka jednak ogarnęła matematykę, to miałaś wcześniej postawione bzdurne rozpoznanie.