Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia Dodaj Obrazki Dowcipy Soft Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
 

#gmo

Po GMO Kolejna absurdalna ustawa UE: Nasiona nielegalne!

Ilu z Was wie, że Unia Europejska przygotowuje ustawę (głosowanie 6 maja!), która sprawi, że obrót i wykorzystanie nasion nie będących na liście nasion zatwierdzonych stanie się nielegalne? Lista ta, która na chwilę obecną zdominowana jest przez wielkie korporacje jak Monsanto, czy Bayer zwiera głównie hybrydy, co oznacza tyle, że farmer czy ogrodnik nie będzie mógł zachować nasion z tego co wyhoduje.

Co więcej, nasiona nie będące na liście, nie będą mogły być nie tylko sprzedawane ale również uprawiane. Wymiana nasion między ogrodnikami i farmerami stanie się czynnością kryminalną. To oznacza, że ludzie będą mieć jeszcze mniejszy wpływ na to co jedzą – skoro nie będą mogli zdecydować nawet to co się uprawia.

O czym konkretnie mówi wspomniane prawo?
Ostatni zarys ustawy przedstawiony publicznie mówił, że żadne nasiona nie mogą być sprzedawane, ani nawet ofiarowane za darmo na terenie UE jeżeli są zatwierdzone i zarejestrowane na liście roślin UE.

Dlaczego jest to zła ustawa?
W celu rejestracji każda odmiana musi zostać poddana testom, by zweryfikować czy spełnia ustalone odgórnie kryteria.Te kryteria zostały stworzone w głównej mierze na potrzeby przemysłowego rolnictwa i nasion hybrydowych i mówiąc ogólnie, tylko takie nasiona taki test zdadzą.

Wiele cennych odmian, używanych obecnie wśród ogrodników i lokalnych farmerów nie spełni wymagań i zwyczajnie nie zostanie zarejestrowana, co automatycznie uczyni je nielegalnymi w sprzedaży i uprawie.

Co gorsza, wystąpienie z wnioskiem o umieszczenie na liście nasion rejestrowanych i związanych z tymi testami kosztuje bardzo dużo pieniędzy. Nawet jeśli nasiono spełni kryteria i zostanie zapisane na listę nasion zatwierdzonych, to wciąż należy płacić coroczną opłatę. Jeśli któregoś roku, opłata nie zostanie uiszczona, nasiono automatycznie wypada z listy i staje się nielegalnym.

Następują dwie kwestie. Po pierwsze – w związku z wysokim kosztem (tysiące euro dla jednej odmiany) opłacać się będzie rejestrować tylko te odmiany, które sprzedadzą się w dużych ilościach w rolnictwie przemysłowym. Warzywa, uprawiane przez lokalnych rolników, czy w przydomowym ogródku na potrzeby rodziny staną się nielegalne i wyginą. W przyszłości nie będziemy mogli odzyskać tych nasion bo przepadną bezpowrotnie.

Po drugie – to jawna prywatyzacja ogólnoludzkiego dobra jakim są rośliny i odmiany hodowane przez naszych przodków. To ludzie są spadkobiercami nasion, uprawianych ponad 11 tys lat, nierzadko przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Dlatego też nie mogą one być opatentowane przez koncerny nasienne. Więc skąd nagle pomysł by płacić coroczną opłatę dla EU by dalej móc je swobodnie uprawiać?

CO MOŻEMY ZROBIĆ?

Możemy napisać wiadomość do członków Komisji EU. Tu lista: ec.europa.eu/commi...14/index_en.htm

Polskę reprezentować będzie Janusz Lewandowski ec.europa.eu/commission_2010-2014…dex_en.htm

Podpisać petycje! Największa jest tu bit.ly/12Xe1PI (już prawie 200 tys. osób podpisało!) i kolejna bit.ly/18pgz9Z
Fałszywe jedzenie.
Mr.Drwalu • 2013-02-10, 19:50


Fałszerze jedzenia

Polscy producenci żywności zaczynają naśladować zachodnie sposoby jej wytwarzania.
Przemysłowe metody w rolnictwie i przetwórstwie często powodują fałszowanie produktów i nabijanie klientów w butelkę.
Na rynku spożywczym zapanowała wolnoamerykanka. Zwycięża ten, kto wyprodukuje taniej, a jego wyroby będą “zjadliwe”. Gdzież te czasy, gdy cechy rzeźników konkurowały ze sobą jakością wyrobów? Dziś lepszy jest ten, kto sprzeda najwięcej. Co to jest parówka? Jaki jest jej skład? Na te pytania żaden specjalista od żywienia nie odpowie.
- W parówce może być mięso, ale nie jest to konieczne – twierdzi jeden z pracowników Inspekcji Handlowej. – Kiedy sprawdzamy towar, interesuje nas tylko, jaki skład podał producent. Jeśli po zbadaniu próbki jej skład zgadza się z zadeklarowanym, wszystko jest w porządku. Parówką może być na przykład kilka zmielonych składników, niekoniecznie pochodzenia zwierzęcego. Można tam dodać nawet papier toaletowy, byleby całość nie była szkodliwa dla zdrowia. Poza tym każdy ma prawo nazwać swój wyrób, jak mu się podoba. Akurat ten producent postanowił nazwać to coś parówką.


Trucie po polsku

Kontrole stwierdziły, że to, co sprzedaje się u nas jako chleb i bułkę, jest w większości produktami chlebopodobnymi i bułkopodobnymi. Niektórzy producenci do chleba dodają startą bułkę, czasem gips i kreatynę otrzymywaną z ludzkich włosów, kupowanych w zakładach fryzjerskich.
W maju tego roku Inspekcja Handlowa opublikowała raport z kontroli kilku dużych sieci sklepów. Sprawdzono Biedronkę, sieć Champion, Elea, Leader Price, Lidl, Real, Tesco i AHOLD. Inspektorzy stwierdzili, że jakość 24 proc. badanych towarów była znacznie niższa od deklarowanej.
Najgorzej wypadły produkty mleczne. Jedna trzecia z nich nie spełniała norm wypisanych na opakowaniu. Przetwory owocowe i warzywne miały wady w 26,3 proc., konserwy rybne w 24,5, a przetwory mięsne niemal w 24 proc. Inspekcja wykryła również, że przetwory mięsne mają “niewłaściwe cechy organoleptyczne” (po prostu śmierdzą – red.); w wędzonkach stwierdziła “występowanie skupisk galarety, wyciek soku, konsystencję mało kruchą i gumowatą, smak kwaskowy, zapach lekko nieczysty”.
Z kolei konserwy rybne mają “zapach lekko gorzkawy, lekko metaliczny smak i są mdłe”. Na domiar złego także żywność określana mianem ekologicznej często bywa fałszowana podobnymi metodami. Podczas przeprowadzonej w 2004 roku w 211 placówkach handlujących ekologiczną żywnością kontroli Inspekcji Handlowej wykryto wiele uchybień. 56 proc. wędlin zawierało niedozwolone konserwanty. Badania laboratoryjne zakwestionowały jakość 48 proc. mleka i przetworów mlecznych oraz 41 proc. mięsa i przetworów mięsnych.
Z badań analizowanych przez Walentynę Rakiel-Czarnecką, eksperta ds. żywności z PSL, wynika, że prawie co czwarta woda mineralna czy źródlana (na rynku jest jej około 500 rodzajów) to po prostu zwyczajna kranówka. – Niewielu producentów jest uczciwych. Odkąd kilka lat temu obniżono normę określającą poziom składników mineralnych zawartych w 1 litrze z 1000 do 200 mg, praktycznie każdy, kto miał studnię, mógł rozpocząć produkcję wody – twierdzi Rakiel-Czarnecka.
Na szczęście wciąż jesteśmy krajem dziewiczym pod względem “ulepszania” żywności. – Polskie płody rolne mają lepszą wartość biologiczną niż produkty intensywnego rolnictwa zachodniego dzięki temu, że u nas zużywa się trzy razy mniej nawozów mineralnych i dziesięć razy mniej środków ochrony roślin – informuje dr Urszula Sołtysiak z SGGW. Jakkolwiek w ciągu ostatnich 10 lat zużycie nawozów mineralnych w Polsce wzrosło o niemal 15 proc., wciąż jest o wiele mniejsze niż w UE, nie mówiąc już o Japonii (niemal dwukrotnie większe niż w UE). Wiele ubogich obszarów w Polsce nigdy nie nawożono, a rosnących na nich upraw nie opryskiwano. Mieliśmy więc szczęście w nieszczęściu, polskie rolnictwo miało bowiem do niedawna charakter ekstensywny, a produkty małych gospodarstw rodzinnych są ekologiczne w najlepszym znaczeniu tego słowa

Zielone światło z Unii

Jednak po naszym wejściu do UE przestały obowiązywać branżowe normy żywieniowe z lat 80. Z dzisiejszej perspektywy trzeba przyznać, że nie były one najgorsze. Określały skład wyrobu, jego ciężar, kolor czy smak. Nie było – jak dzisiaj – pełnej dowolności w technologii produkcji i nazewnictwie.
Jeszcze 24 kwietnia 1997 roku uchwalono w Polsce ustawę bezwzględnie zakazującą powrotu mięsa i przetworów mięsnych z półek sklepowych do producenta. Po wejściu Polski do UE przestała ona jednak obowiązywać, otwierając pole do “odświeżania” wyrobów. Także zakres dopuszczalnej chemizacji żywności znacznie się zwiększył. – Po wejściu Polski do Unii Europejskiej liczba dopuszczonych do użycia w przemyśle spożywczym substancji dodatkowych wzrosła ponaddwukrotnie – ocenia dr Sołtysiak.

Czary-mary, czyli wielkie psucie

Do niedawna ze stu kilogramów mięsa odpowiedniej jakości wolno było wyprodukować 52 kg kabanosów czy 86 kg szynki. “Wydajność” tych wyrobów wynosiła odpowiednio 52 proc. i 86 proc. Dzisiaj z tej samej ilości mięsa produkuje się 200 i więcej kilogramów “szlachetnych” wędlin. Do mięsa wstrzykuje się wodę z azotanami i azotynami, substancje wiążące wodę, fosforany dodające wędlinie kruchości, ulepszacze. – Z kilograma mięsa można spokojnie zrobić 1,5 kg szynki. Producent zgodnie z przepisami umieszcza na towarze informację, że szynka jest napompowana wodą. Brzmi ona: “produkt wysoko wydajny” – mówi Rakiel-Czarnecka.
Nie inaczej jest z wyrobami drobiowymi, które mają niewiele wspólnego z drobiem. Są produkowane z MOM, czyli mięsa drobiowego odkostnionego. Jest to mieszanina zmielonych kości, chrząstek, szpiku kostnego, ścięgien. Do 1995 roku używanie tego specyfiku było zabronione. Teraz już nie jest. Dodanie MOM-u znacznie obniża koszty produkcji. Najczęściej wykorzystuje się go w parówkach, kaszankach i pasztetowych.
Unijne normy dotyczące rtęci odnoszą się wyłącznie do ryb. Jeszcze bardziej tolerancyjne jest obecnie prawo dotyczące kadmu – metalu wysoce rakotwórczego. Po 1 maja 2004 roku do Polski można sprowadzać żywność o podwyższonej jego zawartości.
Według Lidii Lorek z SGGW, zgodnie z ustawodawstwem UE do żywności może być dodawanych 500 chemicznych substancji dodatkowych. W procesie technologicznym można wykorzystywać ich tysiące. Dlatego dziś, jak nigdy wcześniej, producenci żywności dbają o urodę swoich wyrobów. Piękne różowe łososie zawdzięczają swoją barwę dodatkowi beta-karotenu. Napojom gazowanym kolor nadają barwniki, których nazwy zaczynają się od litery “E”. Niedawno głośno było o dodawaniu do papryki niebezpiecznego barwnika o nazwie sudan, a dodatki zabarwiające słodycze na kolor czarny i granatowy wciąż budzą spory wśród żywieniowców.

Psycho-technologia i pieniądze

Głównym motorem rozwoju przemysłowych metod produkcji żywności są płynące stąd miliardowe zyski. Phill Angell, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej koncernu Monsanto, powiedział “New York Timesowi”: “Koncern Monsanto nie powinien być zmuszany do łaskawego udzielania gwarancji bezpieczeństwa dla żywności opartej na biotechnologii. Naszym interesem jest sprzedawać jej tak dużo, jak tylko się da. A zapewnianie jej bezpieczeństwa to zajęcie dla Urzędu ds. Żywności i Leków”. Pecunia non olet.
Amerykański koncern Smithfield został w USA ukarany najwyższą w historii grzywną za wielokrotne naruszanie Aktu Czystości Wód. Przed paroma laty Smithfield rozpoczął działalność także w Polsce. Jego własnością jest m.in. firma Constar SA w Starachowicach, która wsławiła się niedawno wykrytym przez dziennikarzy procederem “odświeżania” zepsutej żywności. Mimo to koncern ma się w naszym kraju całkiem dobrze.
Także firmy reklamowe oraz marketingowe mogą się przy okazji nieźle pożywić. Codziennie jesteśmy bombardowani absurdalną propagandą. Wynika z niej, że najlepszym pożywieniem dla dzieci i ich rodziców są czekoladowe batony, pragnienie zaś najlepiej gaszą słodkie napoje albo piwo. A jakże, pamięta się również o zdrowiu obywateli! Od lat wmawia się nam, że masło roślinne, zawierające tłuszcze nienasycone, jest zdrowsze od tradycyjnego, w którego skład wchodzą zwierzęce tłuszcze nasycone. Ale aby olejowi roślinnemu nadać konsystencję maślanego żelu, należy dodać szereg substancji zagęszczających, które zdrowotność masła roślinnego czy margaryny stawiają pod znakiem zapytania! Zresztą, czy którakolwiek agencja reklamowa bada jakość reklamowanego produktu, zanim zacznie nam wmawiać, że bez niego nie możemy żyć?
Wyrafinowanymi metodami uzależniania klientów od towaru posługuje się również sam przemysł. Niedawno technologowie żywności odkryli, że istnieje piąty smak, występujący obok smaku słonego, słodkiego, gorzkiego i kwaśnego. To umami. Znany od dawna Azjatom. Substancje wywołujące jego wrażenie występują m.in. w niektórych azjatyckich grzybach. Sprawiają, że potrawa bardzo zyskuje na smaku. Nie umiemy powiedzieć, dlaczego tak jest, bo nie potrafimy tego efektu smakowego opisać w kategoriach znanych nam smaków. Chętnie jednak sięgamy po “umamione” produkty. Problem w tym, że opracowano już chemiczny odpowiednik naturalnego umami, czyli glutaminian sodu. Jego oddziaływanie na organizm człowieka jest nie do końca rozpoznane; wiadomo jednak, że substancja ta w dużych ilościach jest szkodliwa dla zdrowia. Producenci wiedzą jednak, że stosując tę substancję, mogą konsumenta przywiązać do każdego świństwa. Umami wszystkich nas omam
Odrębną sprawą jest hodowla. Tajemnicą poliszynela jest dodawanie do paszy i karmy dla ptactwa hormonów wzrostu i antybiotyków, które podaje się profilaktycznie w celu zapobieżenia dziesiątkującym stada infekcjom. Aplikowanie antybiotyków zdrowym zwierzętom jest w Polsce prawnie zabronione. Ale jak inspektorzy służb kontrolnych mają dowieść producentowi, że obecność antybiotyków w mięsie nie wynika z niedawnego leczenia infekcji?

Mleko bez krowy

Na każdym kroku jesteśmy zręcznie wprowadzani w błąd przez producentów żywności. Sery, które powinny być wytwarzane z mleka, są podrabiane z użyciem olejów roślinnych. Mleko i kefir często produkowane są z proszku. Idziemy tu tropem wielkich koncernów zachodnich, które budują fabryki przetworów mlecznych w takich rejonach świata o taniej sile roboczej – np. w Maroku – gdzie w promieniu kilkuset kilometrów nie ma ani jednej krowy. A wszystko to dzieje się w majestacie prawa polskiego i unijnego.
Cała żywność produkowana metodą przemysłową przesycona jest chemią. Także ta, którą postrzegamy jako wolną od niezdrowych składników. Przykładem tego mogą być produkty oznaczone jako “light”. W Polsce nie istnieje prawna definicja tego terminu. Dlatego każdy producent może go używać, jak chce. Ci, którzy rezygnują z zastosowania cukru w produktach “light”, dodają chemikalia imitujące smak cukru. Są one często bez porównania groźniejsze dla zdrowia niż zwykła sacharoza. Jak choćby aspartam, dopuszczony do użycia tylko w niewielkich dawkach.



Drużyny kontrolerów

Mamy wiele różnych inspekcji badających żywność. I wszystkie niewydolne. Nie ma między nimi dobrego przepływu informacji, ponadto podlegają trzem różnym resortom – rolnictwa, zdrowia i Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Eksperci od zdrowej żywności są zgodni, że ostatnio kontrole są zbyt wyrywkowe.

Dr Zbigniew Hałat, epidemiolog (w trzech kolejnych rządach główny inspektor sanitarny), mówi wprost, że ludzi zajmujących się kontrolowaniem żywności producenci korumpują tak samo, jak koncerny farmaceutyczne lekarzy.
- Wiem o licznych przypadkach, gdy w trakcie kontroli producenci zmieniali deklarację na temat składu produktu – dodaje wieloletni pracownik Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych z południowej Polski. Dobrze zna środowisko pracowników inspekcji. – Zatrudnione są tam dwie grupy ludzi: staruszkowie tuż przed emeryturą i młodzież tuż po studiach. Ani jednym, ani drugim nie opłaca się wychylać. Każdy przecież wie, że koncerny nie przepuszczą. Młodzi nabierają doświadczenia i odchodzą do innej, lepiej płatnej pracy, a starzy w spokoju doczekują emerytury. Ponadto kary są śmieszne – od 500 do 1000 zł.

Klątwy BSE

- Wszystkie środki dodawane do żywności, a posiadające odpowiednie certyfikaty, mogą być używane. Ale nikt nie badał, jakie skutki dla organizmu człowieka mogą mieć przeróżne mikstury i połączenia kilkunastu składników naraz. Z pewnością nie jest to nic zdrowego – mówi Rakiel-Czarnecka.
Waldemar Starosta, specjalista ds. żywności z Samoobrony, twierdzi, że polifosforany są masowo wykorzystywane głównie przy produkcji parówek. – Te związki bardzo źle wpływają na kości. Są szczególnie niebezpieczne dla małych dzieci – mówi. [kom. Hehe parówki dobre dla dzieci!!!]
Naukowcy są zwykle bardziej wstrzemięźliwi. Żeby wiedzieć coś na pewno – podkreślają – trzeba by przeprowadzać przez kilkadziesiąt lat kliniczne eksperymenty na ludziach. Na razie więc zalecają nie ulegać panice. Uspokajające komunikaty nie od dzisiaj docierają także do opinii publicznej w krajach UE i w Stanach Zjednoczonych. Mączka mięsno-kostna, która stała się nośnikiem BSE, również była przez całe lata uważana za bezpieczną. Czy rzeczywiście konserwanty i ulepszacze, pestycydy i herbicydy dopuszczone do użycia w przemyśle przetwórczym i rolnictwie są bezpieczne?
Wśród samych naukowców trwają spory, na ile bezpieczne są chemikalia prawnie dopuszczone do spożycia w ściśle określonych dawkach. – Konserwantami są obce substancje wprowadzone do produktów. Najczęściej mają zapobiegać rozwojowi bakterii, a więc – nazwijmy rzecz po imieniu – są to trucizny. Być może ich dawki są zawsze przestrzegane, ale nie mamy pewności, czy nie nastąpi raptowna zmiana ich właściwości, na przykład pod wpływem czynników zewnętrznych – stwierdził publicznie prof. Stanisław Zaręba z Akademii Medycznej w Lublinie.
”Poważne znaczenie w patologii człowieka ma też duży wolumen powstającego w hodowlach przemysłowych aerozolu mikrobiologicznego, amoniaku i odorów. Efekty skażenia gnojowicą powierzchniowych i podziemnych zbiorników wodnych są z natury rzeczy odległe i mało dostrzegalne przez odbiorców wody” – pisze dr Hałat. W styczniu 2004 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Zdrowia Publicznego wezwało władze do wprowadzenia moratorium na nowe lokalizacje przemysłowych ferm trzody chlewnej oraz wsparcia szeroko zakrojonych badań nad wpływem na zdrowie ludzkie skażeń wody i powietrza, wywołanych chemizacją procesów produkcyjnych. W USA tego rodzaju kosztowne badania prowadzone są już od lat 60., a mimo to pozarządowe organizacje monitorujące stan zdrowia społeczeństwa ponaglają rząd do znacznie bardziej stanowczych działań.
Co drugie rodzące się obecnie niemowlę cierpi na alergię – jedną z najbardziej rozpowszechnionych dolegliwości wywołanych chemicznym skażeniem środowiska. Rośnie liczba chorób nowotworowych, o których przyzwyczailiśmy się mówić “cywilizacyjne”. Ale co to tak naprawdę znaczy? Gdzie jest ich pierwotne źródło?
Autor rozprawy habilitacyjnej obronionej na jednej z wyższych szkół rolniczych porównał liczbę utylizowanych padłych zwierząt hodowlanych w latach 80. i 90. Okazało się, że w ciągu dekady ich liczba zmniejszyła się dziesięciokrotnie. Nie chcemy formułować podejrzeń o znamionach teorii spiskowej. Ale – jak sugerował rozmówca, który podsunął nam ten trop – czy przypadkiem padliny, która się gdzieś zawieruszyła, nie zjedli nabywcy najtańszych wędlin albo karmione podejrzaną paszą zwierzęta z wielkich hodowli?

Jak się bronić?

Klienci powinni dokładnie sprawdzać na etykietach, co kupują. Wybierać produkty o naturalnej barwie, pieczywo bez przedłużonego okresu ważności, żywność jak najmniej przetworzoną. Zimą i wiosną warto kupować mrożonki, w których rzadko trafiają się substancje dodatkowe. Należy zapomnieć o parówkach po 3 zł za kilogram, wspaniale wyglądających owocach, zrozumieć, że wyroby czekoladowe pięknie błyszczą dlatego, że są pokryte specjalnymi substancjami nabłyszczającymi. Czyli chemikaliami.
Warto też pamiętać, że tradycyjne potrawy narodowe mają tę przewagę nad kulinarnymi nowinkami, że ich bezpieczeństwo zostało przetestowane przez poprzednie pokolenia żyjące na danym terytorium.
Pod adresem ustawodawców należy skierować postulat przywrócenia norm branżowych, co pozwoli chronić jakość polskich produktów i ich pozycję na rynkach eksportowych. UE nie zabrania zresztą wprowadzania norm krajowych.
Natomiast bezkompromisowym obrońcom żywności przemysłowej polecamy wynalazek opisany w zeszłym roku przez “New Scientist”. Amerykańscy specjaliści ds. żywienia opracowali dla armii amerykańskiej specjalny filtr. Pozwala on żołnierską rację żywnościową, którą przed spożyciem miesza się z wodą, mieszać z moczem. Zaufanie do żywności z fast foodów oraz współczesnej nauki każe się liczyć z tym, że hamburger przyrządzony z moczem nie ustępuje smakiem hamburgerowi z wodą.



Źródło: KLIKNIJ TUTAJ
Monsanto
M................e • 2012-12-28, 14:47
"Pracownicy Monsanto zakładają to kiedy przygotowują opryski jedzenia dla ludzi do zjedzenia"
GMO
m................5 • 2012-12-02, 18:53
Wujo Forrest. Twój los w jego rękach. I odwrotnie.
Co to właściwie jest GMO?
angler • 2012-12-02, 13:40
Czytam tak sobie te Wasze komentarze i postanowiłem uświadomić co niektórych jako że jestem trochę w temacie obeznany. I zaznaczam, że nie jest to wiedza wikipediowa. Pisałem minusy GMO w pewnym komentarzu. Teraz napiszę trochę plusów i objaśnień

Zacznijmy od tego co to jest GMO ( genetycznie modyfikowany organizm)
?

„Organizm inny niż organizm człowieka, w którym materiał genetyczny został zmieniony w sposób niezachodzący w warunkach naturalnych wskutek krzyżowania lub naturalnej rekombinacji”.
Ustawa z dnia 22 czerwca 2001 r.
o organizmach genetycznie
zmodyfikowanych (Dz.U. Nr 76, poz. 811).

A więc co nie jest organizmem modyfikowanym genetycznie?

Często wrzucacie zdjęcia zwierząt, które tak naprawdę nie są organizmami GM. Przykład:


Jest to rasa bydła belgijsko błękitno-biała i powstała wskutek krzyżowania osobników o największej masie. Jest to sposób bardzo powolny, bo trzeba przeprowadzić wiele krzyżowań. Metoda krzyżowania jest popularna przy tworzeniu roślin odpornych na nowo powstałe choroby.

Podsumowując:

Organizmy, które powstają podczas selektywnego krzyżowania, nie są organizmami GM.

Kolejna rzecz, która mnie niezwykle irytuje:

Często słyszy się, ( widziałem komentarz nawet w tvp), że coś zawiera jakieś związki pochodzące z organizmów modyfikowanych genetycznie i jest to nie do przyjęcia. Chodziło o tylko jedną substancję, nie całą roślinę.

Zaznaczam, że skrobia modyfikowana nie ma nic wspólnego z GMO.

Nie pamiętam już na temat jakiego związku była rozmowa, ale napiszę podobny przykład, który mógłby mieć miejsce.

np.

Jakaś czekolada zawiera skrobię pochodzącą z ziemniaków GMO. Większość pewnie by się oburzyła, że niezdrowe, że fu.

Wbijcie sobie więc do głowy:

Związki chemiczne nie zmieniają się i niezależnie czy pochodzą one z GMO czy najbardziej ekologicznego produktu są one takie same. Glukoza to glukoza. Tak samo jak każda złotówka to złotówka, niezależnie czy ją zarobiłeś czy ukradłeś bezdomnemu ma tą samą wartość.

Ogólnie organizmy modyfikowane genetycznie to nic złego, jeśli jest odpowiedni nadzór i odpowiednie postępowanie. Na co dzień mamy do czynienia z wieloma produktami pochodzącymi z organizmów GM. Korzystamy z nich i często ratują one nam życie.

Przykłady:

Insulina, którą pewnie większość kojarzy, a zwłaszcza cukrzycy.

Naturalnie pozyskuje się ją z trzustek cieląt czy świń. Jest to jednak dość żmudne, więc trzeba było znaleźć lepszy sposób.

I tak na ratunek przychodzą nam bakterie E.coli, które też pewnie wszyscy uważają za złe. Otóż tym właśnie bakteriom wszczepiono gen, który koduję insulinę, i tak powstały takie minifabryki produkujące naprawdę spore ilości tego związku.

Co ciekawe metoda opracowana przez Instytut Biotechnologii i Antybiotyków oraz BIOTON w Polsce.

Jest wiele przykładów, gdzie inżynieria genetyczna przez tworzenie GMO znacznie ułatwia nam życie.

Powstał np. ryż zawierający większe ilości witaminy A, gdyż na całym świecie u ludzi obserwuje się niedobór tej właśnie witaminy.

Stworzono komara, który nie może przenosić malarii.

Powstał ryż zawierający ludzkie białka odpornościowe, dzięki czemu zmniejsza on ryzyko odwodnienia i występowania biegunek u niemowląt.

Stworzono kurę, składającą jaja, które zawierały interferom i przeciwciała monoklonalne, które wykorzystuje się przeciwko walce z nowotworem.

I wiele wiele innych.

Podsumowując:

GMO nie jest niczym złym, jest wielką nadzieją dla ludzkości, ponieważ jest nas coraz więcej i musimy intensyfikować produkcję, żywności, zdrowej żywności. Można produkować organizmy wzbogacone o składniki odżywcze, o większej ilości witamin itp. W tym momencie inżynieria genetyczna jest tak zaawansowana, że można wyprodukować niemalże wszystko. Powstał nawet ryż, zawierający gen świetlika kodujący związek bioluminescencyjny (świecący) w wyniku czego ryż świecił.

Złem nie jest GMO, złem jest to w jaki sposób się do niego podchodzi ( komercyjny). Złem jest firma Mons.... która wykorzystuje GMO w celach zarobkowych. Złem, jest to że nie ma żadnej edukacji w tym kierunku.


Dlatego postanowiłem napisać swój pierwszy post na sadisticu. Mało sadystyczny, ale wydaje mi się, że warto orientować się w temacie.
GMO - Zagrożenie czy zbawienie
G................o • 2012-12-01, 23:49
Dla dociekliwych, temat poważny i tak trzeba do niego podejść.
Genetycznie Modyfikowany Organizm = Mutant
Uwaga przeprowadziła rozeznanie:
cz 1.

cz 2.

8 listopada br. polski Parlament, nasi „wybrańcy”, posłowie, zadecydowali o dopuszczeniu do zasiewu w Polsce nasion roślin sztucznie modyfikowanych genetycznie, zwanych w skrócie GMO. Wmawia nam się, że żywność modyfikowana genetycznie jest bezpieczna dla zdrowia. Już w tej chwili wiele takich produktów z zagranicy i nie tylko kupujemy w sklepach i jemy, najczęściej nie wiedząc o tym. Nim Cię ogłupią kłamstwami, zobacz szokujący film z eksperymentów na szczurach i wyobraź sobie, co stanie się za kilka lat z Tobą i Twoimi dziećmi! Pokaż ten film innym osobom. Nie pozostańmy obojętni gdy chcą nas wytruć by tylko wypchać sobie kieszenie pieniędzmi!
Dla co bardziej dociekliwych tu są dodatkowe filmy i info:
upadeknarodu.cba.pl/gmo.html
Liczę że mod da na główną bo temat jest godzien uwagi.
Tak bliski dziś.