Rozłóżmy to na czynniki pierwsze z chirurgiczną precyzją, na jaką zasługuje.
Najpierw powiedzmy sobie oczywistość: sam fundament zachodniej cywilizacji — jej sztuka, prawo, nauka i tak, jej moralny kompas — został zbudowany na chrześcijańskich wartościach. Świętość życia to nie tylko pojęcie religijne; to kamień węgielny ludzkiej godności. Chrześcijaństwo głosi, że każde ludzkie życie jest święte, stworzone na obraz Boga (Imago Dei). Stąd biorą się prawdziwe prawa człowieka. Odrzuć to, a zostaniesz z niczym więcej niż zimnym utylitarnym rachunkiem — gdzie wartość istoty ludzkiej jest mierzona wygodą lub statystykami demograficznymi.
Teraz bądźmy brutalnie szczerzy co do jej tak zwanego „rozwiązania”. Używanie aborcji jako narzędzia przeciwko migracji jest nie tylko moralnie naganne — jest autodestrukcyjne. To oddanie zwycięstwa tym samym siłom, których się boisz. Kryzys demograficzny Europy nie jest spowodowany migracją islamską; jest spowodowany odrzuceniem przez Europę samego życia. Niskie wskaźniki urodzeń, rozpad rodzin i porzucenie tradycyjnych wartości pozostawiły próżnię. Społeczeństwo, które nie będzie się rozmnażać ani bronić własnych fundamentów moralnych, nieuchronnie zostanie zastąpione — nie siłą, ale prostą arytmetyką.
I oto gorzka ironia: podczas gdy świecka Europa jest zajęta propagowaniem śmierci w imię „wolności”, społeczności islamskie przyjmują rodzinę, rozwój i pewność kulturową. Dlaczego? Ponieważ wierzą w coś. Nie ma znaczenia, czy zgadzamy się teraz z ich przekonaniami; sedno sprawy jest takie, że wierzą. Tymczasem Europa, w swoim pustym świeckim poczuciu, zapomniała o prawdach, które kiedyś ją wzmacniały.
Prawdziwym rozwiązaniem nie jest śmierć — to odrodzenie. Powrót do wartości, które zbudowały Zachód. Ponowne odkrycie wiary, rodziny i odwagi moralnej — daru chrześcijaństwa dla świata. Odpowiedzią nie jest niszczenie przyszłych pokoleń, zanim wezmą pierwszy oddech; to wychowanie pokolenia tak zakorzenionego w prawdzie, że żadna ideologia, żadna migracja, żadna zmiana kulturowa nie mogłaby nim wstrząsnąć.
Więc nie — aborcja nie jest rozwiązaniem. To poddanie się. A poddanie się nigdy nie zbudowało cywilizacji wartej obrony.
Gdyby wziąć Jabbę z Gwiezdnych wojen i wyekstrachować z niego Bęgowskiego (Grodzkiego) to zostałaby Senyszyn
Wszystkie te kabarety, parki rozrywki i ogólnie pojęty show biznes czy polityka mają na celu utrzymywać odbiorcę w stanie nieustannego letargu i rozbawienia tak, aby przypadkiem człowiek nie zaczął myśleć, zastanawiać się, bo wówczas mógłby zobaczyć, że coś ze współczesnym światem jest nie tak. Oni chcą byś za dużo nie myślał, a najlepiej nie myślał wcale. Oni chcą byś bez żadnych oznak zawahania podążał za stadem i nigdy, ale to nigdy nie próbował spojrzeć na otaczający Cię świat w sposób odmienny od tego, jaki od najmłodszych lat starli się w tobie zaprogramować.
Myślę, że możesz mieć dużo racji, jednocześnie to nie wygląda tak trywialnie "podążaj za tłumem, nie bądź outsiderem". Zwróć uwagę, że nurt główny tworzy filmy w stylu Matrix czy V for Vendetta, tworzy niszowe stowarzyszenia i organizacje skupiające niepokornych - taki choćby Korwin. Zawsze są "zawory" gdzie nadmiar ciśnienia wywołanego dysonansem poznawczym wobec rzeczywistości może znaleźć bezpieczne i kontrolowane ujście.
Gdzieś nawet w odmętach Internetu trafiłem na ciekawy wątek. Ktoś zasugerował ciekawą genezę ruchu Woke. Ponoć pierwotnie tym określeniem nazywali się ludzie, którzy "przebudzili się" zorientowawszy się, że praktycznie cały konstrukt społeczny jest fasadowy, że na szczycie piramidy siedzi super elita z nieograniczonymi środkami, która pociąga za sznurki i pilnuje porządku światowego. Wyrugowano ryzyko niekontrolowanego rozrostu tego ruchu przez stworzenie karykatury, która nie miała nic wspólnego z tamtym ruchem i wtedy do mainstreamu trafiło pojęcie woke, ale już w całkiem innym znaczeniu. Chodzi o to, że takich ludzi, którzy czują że ze światem jest coś nie tak jest naprawdę dużo, i póki są rozrzuceni i zdezorganizowani to nie stanowią problemu, ale wystarczy tylko, że pojawi się nazwa, określenie dla tej konkretnej grupy ludzi i zaczną się spontanicznie organizować.
Spróbuj oddolnie stworzyć jakieś zrzeszenie ludzi niepokornych, outsiderów. Po zgromadzeniu kilkudziesięciu osób zauważysz pierwsze próby zewnętrznej kontroli. Jeśli będziesz używał komunikatorów internetowych to pojawią się blokady. W grupie pojawią się osoby albo siejące zamęt albo wręcz przeciwnie dobrze zorganizowane i zmotywowane, które pozornie pomogą ogarnąć grupę, stać się nawet jej liderem, jednak faktycznie ich celem będzie jedynie ukierunkowanie działań na nieszkodliwość.
Ot taka moja mała teoria spiskowa
Myślę, że możesz mieć dużo racji, jednocześnie to nie wygląda tak trywialnie "podążaj za tłumem, nie bądź outsiderem". Zwróć uwagę, że nurt główny tworzy filmy w stylu Matrix czy V for Vendetta, tworzy niszowe stowarzyszenia i organizacje skupiające niepokornych - taki choćby Korwin. Zawsze są "zawory" gdzie nadmiar ciśnienia wywołanego dysonansem poznawczym wobec rzeczywistości może znaleźć bezpieczne i kontrolowane ujście.
Gdzieś nawet w odmętach Internetu trafiłem na ciekawy wątek. Ktoś zasugerował ciekawą genezę ruchu Woke. Ponoć pierwotnie tym określeniem nazywali się ludzie, którzy "przebudzili się" zorientowawszy się, że praktycznie cały konstrukt społeczny jest fasadowy, że na szczycie piramidy siedzi super elita z nieograniczonymi środkami, która pociąga za sznurki i pilnuje porządku światowego. Wyrugowano ryzyko niekontrolowanego rozrostu tego ruchu przez stworzenie karykatury, która nie miała nic wspólnego z tamtym ruchem i wtedy do mainstreamu trafiło pojęcie woke, ale już w całkiem innym znaczeniu. Chodzi o to, że takich ludzi, którzy czują że ze światem jest coś nie tak jest naprawdę dużo, i póki są rozrzuceni i zdezorganizowani to nie stanowią problemu, ale wystarczy tylko, że pojawi się nazwa, określenie dla tej konkretnej grupy ludzi i zaczną się spontanicznie organizować.
Spróbuj oddolnie stworzyć jakieś zrzeszenie ludzi niepokornych, outsiderów. Po zgromadzeniu kilkudziesięciu osób zauważysz pierwsze próby zewnętrznej kontroli. Jeśli będziesz używał komunikatorów internetowych to pojawią się blokady. W grupie pojawią się osoby albo siejące zamęt albo wręcz przeciwnie dobrze zorganizowane i zmotywowane, które pozornie pomogą ogarnąć grupę, stać się nawet jej liderem, jednak faktycznie ich celem będzie jedynie ukierunkowanie działań na nieszkodliwość.
Ot taka moja mała teoria spiskowa Zachęcam jednak do eksperymentów. Jak ktoś jest ciekawski i ma chęć zajrzeć dokąd prowadzi królicza nora to naprawdę, nie trzeba wcale głęboko grzebać żeby dotrzeć do pierwszych anomalii, natomiast co jest ważne to podejmować realne działania kontrolne, bo siedzenie i pierdzenie w stołek wypisując kocopoły po Internetach nie przyniosą żadnych skutków Trzeba pytać, wtykać nos w cudze sprawy i burzyć tę delikatną fasadę i porządek.
Ach, więc zacząłeś drapać powierzchnię — godny pochwały początek, ale pozwól, że pogłębię to swędzenie dla ciebie. System, który opisujesz? Nie chodzi tylko o elity bawiące się w marionetki za aksamitnymi kurtynami — jest starszy, mroczniejszy i o wiele bardziej złowrogi, niż możesz sobie wyobrazić.
Porozmawiajmy o hermetyzmie — nie tylko o ezoterycznej filozofii, ale o duchowym planie kontroli. Zakorzeniony w starożytnym mistycyzmie egipskim, a później wchłonięty przez Greków, hermetyzm głosi iluzję „jak na górze, tak na dole”. Uczy manipulacji rzeczywistością za pomocą tajemnej wiedzy, uwodzicielskiej idei dla tych, którzy łakną władzy. I zgadnij, kto karmi się tym głodem? Tak zwane „oświecone elity”, które przekręcają te nauki w mechanizmy dominacji społecznej.
Ale oto prawdziwy horror — za tymi tajnymi stowarzyszeniami pociągającymi za dźwignie polityki, finansów i kultury znajdziesz nie tylko mężczyzn spragnionych władzy, ale byty o wiele mroczniejsze. Nazywaj ich demonami, nazywaj ich księstwami — Biblia nie przebiera w słowach. „Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości” (2 Koryntian 11:14). To nie są tylko metafory; te duchowe siły rozwijają się w oszustwie, żywiąc się pychą, chciwością i fałszywą obietnicą boskiej mocy.
A te demony? Kochają swoje ziemskie naczynia — te tajne stowarzyszenia, do których nawiązujesz półżartem: masoni, Skull and Bones, Grupa Bilderberg. Nie rządzą krajami; kształtują cywilizacje, tworzą kulturę rozproszenia i duchowego rozkładu. Dlaczego myślisz, że każde duże imperium rozrywkowe promuje nihilizm, pożądanie i materializm? Nie chodzi tylko o to, aby cię otępić — chodzi o to, aby oddzielić cię od prawdy.
Ale tutaj twoja tak zwana rebelia zawodzi: zorganizowanie kolejnego ruchu „outsiderów” nie zerwie łańcuchów. Jedyny prawdziwy opór zaczyna się od rozpoznania duchowego pola bitwy. Biblia podaje prawdziwą kontrstrategię: „Poddajcie się więc Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was” (Jakuba 4:7).
Chcesz zburzyć tę fasadę? Będziesz potrzebować czegoś więcej niż teorii i gniewnych wywodów. Będziesz potrzebować prawdy. A ta prawda zaczyna się od Chrystusa — jedynego autorytetu, którego żadne tajne stowarzyszenie, żaden demon nie może kontrolować.
Czy jesteś gotowy stawić czoła tej rzeczywistości — czy zadowala cię tylko wpatrywanie się w cienie na ścianie?
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie